Kwietniowa solówka…
W końcu pierwszy wyjazd kilkudniowy od niepamiętnych czasów, zaplanowałem go gdzieś w marcu planując grafik na kwiecień licząc, że wyjazd dojdzie do skutku no i tak też się stało, plan 4-5 dni podjazd do Częstochowy pociągiem i dalej kręcenie
trafiłem z wyjazdem nawet w swe imieniny wg informacji na tablicy
trzy godziny jazdy i jestem na miejscu, pogoda dopisuje humor i wszystko inne również, kierunek Pajęczno miejscowość Trzebca w województwie Łódzkim
kręcąc lasami napotkałem na fajny widok gdzie z lewej strony las pokrzywiony i wyglądający jak z horroru, a z prawej strony prosty jak zapałki, fajnie to na żywo wyglądało
niedaleko miejscowości Kuźnica znajduje się fajne miejsce zwane zakolami Kocinki, gdzie rzeka ładnie meandruje wybierając piaszczyste podłoże
naprawdę ciekawe miejsce, fajny las wokoło i warto tu zajrzeć, polecam, rzeka Kocinka to rzeka płynąca w województwie łódzkim i śląskim w powiatach kłobuckim, częstochowskim i pajęczańskim, płynie na wyżynie Wieluńskiej
dalej w miejscowości Kule gdzie trafiłem przypadkowo napotkałem ciekawy domek
później kolejny jak z bajki. MEGA drzwi heh
dalej przez Popów, aż do miejscowości Rębielice Królewskie gdzie to był mój główny cel na ten dzień, cel zobaczenia wiatraka giganta, wiatraka za milion złotych budowanego prywatnie przez jednego z mieszkańców, wydał on całe swe oszczędności i majątek na ten cel, ale i tak nie doczekał się jego uruchomienia ponieważ w 2003 roku zmarł
wiatrak godny polecenia, jednak dostęp do niego jest dość utrudniony z powodu dojazdu, można od strony pól, ale to trudna trasa lub przez jedną z posesji prywatnych, ale to ryzykowne, ja zapytałem mieszkańca czy mogę przejść i uzyskałem zgodę…
jadąc dalej w kierunku miejscowości Parzymiechy napotkałem na ciekawy znak, który mnie zaciekawił i zachęcił do odbicia z trasy
w sumie nic takiego nie traciłem i warto było podjechać pod to muzeum zwane 303, myślałem że te skrzydło jako kierunkowskaz to tylko jakaś podpucha, ale okazało się że warto było muzeum NIEZŁE na miejscu kilka samolotów do zobaczenia i nie tylko, co prawda wstęp płatny i to nie mało bo 25 zł, ale chyba miałem szczęści i udało mi się wskoczyć tam za free, a to dzięki opiekunowi obiektu, bo jego zgodę uzyskałem
swoją drogą muzeum zrobiło na mnie MEGA wrażenie z powodu, że odebrałem go jako bogate, widniejący tam sprzęt, autobusy, samochody to klasa wyższa, byłem w szoku…
po zwiedzeniu muzeum jadę dalej w kierunku miejscowości źródła, a dokładnie granatowe źródła gdzie miały być fajne stawy, ale nic tam ciekawego do tego jeszcze miałem “przygodę” z psem sięgającym ponad kolana, chyba rasa Nowofundland duży czarny pies wyskoczył na mnie i nie chciał z drogi wypuścić, MEGA się wystraszyłem, nawet mając gaz którego później użyłem, ale w sumie to nie wiele pomógł do tego stopnia mnie przeraził, że zaliczałem glebę dzięki SPD-kom, nie fajna przygoda nabawił mi niezłego stracha, gdzie nawet później szukając miejsca w lesie na nocleg tez o nim myślałem, nie polecam nikomu
na tej przygodzie dzionek zakończyłem z dystansem 85 km i znalezieniem miejsca w lesie, bardzo ciche miejsce przed miejscowością Bobrowniki nad rzeką Warta, totalnie w lesie rozłożyłem namiot o godzinie coś przed 17-tą, gdzie mogłem jeszcze pokręcić, ale nie chciałem tego wyjazdu robić jako kilometry tylko na spokojnie i tak też wyszło…
Poranek i nocka bardzo zimna na termometrze 1 stopień jak też było w zapowiedziach, ale to nic nie przy takich temperaturach się spało heh
jeszcze widok jeden z góry na miejscówkę
wieczorne przemyślenia skłoniły mnie na modyfikację planu z 4-5 dni na dwa, co mogło by się wydawać głupie, ale mimo tego, iż miniony dzionek był MEGA to jakoś nie czułem tego c kiedyś żeby jechać i jechać, po prostu coś nie pykło, poczułem chęć zmiany trasy i wracania do domu, a najważniejsze było to że i tak czułem się spełniony, do tego podczas pakowania sakw na rower i małych oględzin roweru zauważyłem pękającą oponę w przednim kole co już totalnie przybiło pieczątkę nad powrotem, ktoś powie wielkie mi hallo, oponę można kupić i dalej jechać, tak dokładnie tak, zrobiłbym tak kiedyś z pewnością, ale jak już wspominałem poczułem coś innego i to zrobiłem i dobrze mi z tym BARDZO DOBRZE
modyfikacja była taka aby pojechać do Starego Olesna i tam zobaczyć druga planowaną atrakcję jaką jest wrak samolotu i dalej powrót pociągiem Kolejami Śląskimi, a więc start w kierunku Parzymiechów gdzie byłem wczorajszego dnia, lecz teraz docieram nie lasami a główną drogą jeśli tak to można nazwać, bo główne drogi tu między tymi wioskami to drogi szutrowe, miejscami asfaltowe, naprawdę MEGA ciche miejsca, jadę i docieram do Jaworzna heh tak Jaworzna, ale nie tego koło Katowic tylko gdzie indziej 🙂
w nim właśnie pod wiatą mała przerwa na coś do zjedzenia i dychnięcia bo wiatr jaki mi dziś towarzyszył był lekko mówiąc wkurwiaj…y 🙂
jak się okazało nie tylko wiatr ale ogólnie pogoda dała mi w kość, miałem wszystko od słońca po śnieg, ale i tak MEGA było
w tej miejscowości nieźle się ubawiłem pod tym znakiem
jadę skracając drogę jak tylko się dal aby do Olesna dojechać na 14:40 na pociąg, a mam na to 5 godzin i 55 km niby mało i bez problemu, ale pogoda jaką miałem to naprawdę było to ryzykowne, a i do tego ta opona, ale na szczęście wytrzymała
i jest godzina 12:30 docieram na miejsce, Stare Olesno i wrak samolotu mam TO
foty z drona musiały być nie był bym sobą, wiatr nieźle wiał i było to ryzykowne, ale dronik dawał radę i mam TO, przy okazji pozdro dla ekipy DBT z tego miejsca i dla osób to czytających
i to w sumie było by na tyle, będzie jeszcze później video z rajzy które bardziej naświetli wyjazd z pewnością, tu tylko taka małe streszczenie.
Podsumowując raz jeszcze wyjazd mimo jego skrócenia uważam go za BARDZO udany i nie żałuję tej decyzji i ani jednej minuty wyjazdu BYŁO ZAJEBIŚCIE