wariacki trip po górskich hopkach
Mam trochę wolnego to korzystam i kręcę tu i tam, wcześniej po okolicy z znajomymi i solo, dziś większy wyczyn bez spiny, ale w sumie poszło gładko, ale po kolei 😉 ale gdzieś za Jastrzębiem pogoda już się zmieniła, spora mgła, wilgoć, siadająca na ubranie i rower, ale tragedii nie było jest mokro, ale jedziemy wpadam do Skoczowa na rynek gdzie widzę otwarty punkt informacyjny co się zdziwiłem o tej godzinie, wpadam po sztympel i jadę dalej na Wisłę, ścieżką wzdłuż niej jeśli tak to można nazwać bo ścieżka od Skoczowa do Ustronia to jakieś nieporozumienie… do tego główna droga rozkopana na maksa, tory kolejowe tak samo, ścieżka w remoncie, znaki tereny prywatne na niej ja pierdziu heh, Wisła wygląda jak by w niej pierdykneła jakaś bomba, no ale jak się zrobi to fajnie będzie… raz dwa i jestem w Wiśle tu już ładnie zaczyna wychodzić słoneczko jak zapowiadał w sumie Dąbrowski bo tylko jego słucham jak planuję rajzę, a kto nie wie co to za osoba to zapraszam na jego stronę (TU) w Wiśle śniadanko mały odpoczynek i dalej drapanie na Salmopol… Salmopol zdobyty, nie było tak źle, ale faktycznie jak kiedyś słyszałem to podjazd od strony Wisły jest łagodniejszy, oceniam to po zajebistym zjeździe z niego w stronę Szczyrku 😉 u góry wyszły ze mnie soki, szybko się przebieram w suche ciuszki i zakładam na zjazd kurteczkę, bo bez niej to by ta relacja z pewnością nie powstałą 😉 w Szczyrku co lekko planowałem, to, to aby spotkać się z żoną, która kilka dni odpoczywa w tych okolicach, trafiłem ją na zielonym szlaku pieszym który początkowo prowadzi na Skrzyczne, jako że to szlak z początku z płyt postanowiłem się tam wydrapać, a lekko nie było, dojechałem na Halę Podskrzyczeńską, gdzie się spotkaliśmy…na Halę wchodziliśmy od du…y strony więc podejście było mega :), pozdro dla teściowej bo o niej nie wspomniałem wcześniej ;p spotkanie to lekko się przeciągnęło w czasie i obawiałem się, że zabraknie mi go na Górę Żar i dojazd do domu więc brałem już pod uwagę powrót z Żywca lub Bielska pociągiem, ale nie skorzystałem z tego, z czego teraz jestem MEGA zadowolony, spotkanie zakończone i zjeżdżam na dół, w Szczyrku kilka szybkich fotek, zakup oscypka i w drogę… mijam ciekawą knajpę z starymi rowerami przed nią, ale niestety tylko fotka i tyle… MEGA widok jaki mnie zaskoczył to samolot na prywatnej posesji, naginam droga, a tu taka niespodzianka dalej zostaje mi pokonanie kolejnego wjazdu jakim jest Góra Żar, dziś to już trzeci podjazd, pogoda się ładnie wyklarowała, świeci słoneczko i podjazd na górę jest ciekawy ;), wjechałem lekko heh spocony gdzie znowu zakładam suche i ciepłe wdzianko, po drodze na górę można ładne domki zaobserwować, dalsza trasa to zjazd z góry, wybrałem inną drogę, pieszy szlak w kierunku Porąbki, masakra, ledwo co jechałem miejscami konieczność zejścia z roweru z obawy przechylenia się do przodu, uszkodzenia go bo kamienie nie miłosierne, ale odcinek pokonałem i jadę dalej w kierunku Kęt zapomniał bym dodać, że na górze trafiłem akurat szykujących się do lotu na spadochronie czy jak tam to się zwie, fajny ciekawy widok… jest godzina lekko po 16-tej, a przede mną jeszcze ponad 80 km do domku obrałem trasę na Kęty i bokami przez Wilamowice, Jawiszowice do Brzeszcz i dalej Pszczynę, wiedziałem, że na tej trasie lekko podgonie i tak też było przed 18-tą zawitałem w Pszczynie na rynku, gdzie jeszcze skusiłem się na mały obiad z otwartego baru…dalej kierunek Żory i Rybnik trasa zajebista, może za duży ruch, ale śmigało się, że aż miło… na koniec jeszcze szybka myjnia, bo rower po jeździe w porannej mgle wyglądał nieźle, cały obklejony heh, ale już teraz gdy piszę tą relację wisi sobie spokojnie na ścianie, czysty i odpoczywa na kolejny wypadzik heh podsumowując to wszystko to wyszło mi 207 km w tym trzy mocne podjazdy Salmopol (Biały Krzyż) 934 m n.p.m, dalej Hala Podskrzyczyńska 750 m n.p.m i Góra Żar 761 m n.p.m co dało mi trochę popalić, ale rower który teraz posiadam daje mi ta możliwość i jazda na nim to MEGA przyjemność… trasa do wglądu na mapie w dwóch rzutach, mała awaria rejestratora, ale udało się wyszko zarejestrować mimo wszystko
Wieczorem wpadam na pomysł podbicia, a w zasadzie przejechania 200 km, co zwykle nie robię i nie jeżdżę na odległości, ale tak poczułem teraz więc to zrobiłem, dystans duży, mały zależy dla kogo dla mnie do ogarnięcia, ale trasę poprowadziłem siebie przez Salmopol i Górę Żar, a co nie może być lekko 😉 tak więc rano wcześnie startuję w kierunku Wisły jadąc nie główną drogą tylko bokami