2021,  dystans 100-200 km,  solo

Pradziad z Branic 2021

Wyjazd planowany kilka dni wcześniej, miałem jechać w środę, ale nie wyszło więc padło na sobotę plan był taki aby autem podjechać pod granicę i dalej już rowerem, tak tez zrobiłem podjechałem do Branic gdzie zostawiam auto i jadę, wiedziałem, że ot będzie ciężki dzień, bo wjazd na Pradziada chciałem z jednej strony, a zjechać z niego inną drogą tak zrobiłem, ale tym samym powiększając dystans i dodając spoko kolejnych wzniesień, jakich w drodze na niego nie brakowało, ale po kolei

W Branicach jestem a w zasadzie startuję już rowerem o 8:30, do przekręcenia mam lekko ponad 150 km wg obliczeń, a teren cholernie ciężki to wiedziałem, więc startuję i już od samego początku nie ma lekko ciągle pod górę i ciągle pod nią heh w, a w zasadzie za miejscowością Dubnice mocny podjazd na ponad 500 m tak fajowe widoki i pasące się bydło, z tego miejsca widać Pradziada, ale jest jeszcze daleko heh zaraz po tym mega ostry zjazd, ale i ciężki bo droga szutrowa a w zasadzie kamienista, ciągle hamulec i jazda powolna, nie dało szybciej rady, potem kolejne wioski i fajne zabudowania, fajne stacyjki kolejowe, ozdoby na płotach miejscowych, ogólnie tereny fajne tylko wymagające…

jak już w końcu podjechałem do Karlowej Studenki to zobaczyłem auta i ludzi ile ich jest ten widok mnie obudził i dotarło do mnie, że podjazd lub na górze będzie tłoczno, na szczęści podjazd luźny, ale za to u góry PORAŻKA tłumy ludzi autami czy autobusami jedni pieszo dla mnie DRAMAT. Podjazd na samego Pradziada nie jest łatwy, ale wg tego ile już podjazdów dziś zaliczyłem chyba ze trzy dało mi to, że jakoś specjalnie go nie odczułem, za to mnie było czuć heh, w pewnym momencie podjazdu jak obleciały mnie muchy to nie mogłem sobie z nimi poradzić jadąc 5-7 km/h, koszmar, na zdjęciu jednym to widać, pot ze mnie kipiał i chyba do tego leciały, ale były tak natrętne i dużo że jechać powoli się nie dało zmuszony byłem przyśpieszyć, ale to nie było lekkie i dopiero przy prędkości 10 km/h odpuściły, ale nogi to odczuły…po drodze kofola wleciała jako cukier ii ochłoda bez zatrzymywania się bo bałem się że muszyska mnie znowu oblezą ;).
Widać po drodze, że droga na górę lekko się osuwa i zostaje zwężona w celu zminimalizowania nacisków na jej brzegach, ale czy to rozwiązanie, może by tak ograniczyć ruch tych leniwych ludzi i było by po problemie, no ale kasa dziś się liczy, a może to na remont właśnie zbierają heh.
Na szczycie nie zrobiłem nawet konkretnego foto bo tłumy takie, że od razu dosłownie byłem tam 10 minut, przebrałem koszulkę i ubrałem coś ciepłego i zjazd do miejsca gdzie odbijałem w trasę rowerową nie wytrzymałem tam dłużej nie nawiedzę tłoku, podczas startu na górę podjechała fajowa stara skodzinka…

Zastanawiałem się jeszcze chwilę jak tu jechać czy trzymać się pierwszego planu czyli na około czy powrót pięknym asfaltowym zjazdem do Karlowej i skracam trasę, wybrałem jednak na około, znając już trasę częściowo bo nią jechałem w 2016 roku (więcej TU), trasa lekko pod remontowana i zróżnicowana, kamienista, szutrowa, asfaltowa wszystkiego po trochu, a więc zjeżdżam, ale powoli bo kamienie straszne, potem asfalt i tak się rozpędziłem, że mój zjazd przegapiłem i jak się zorientowałem to ból wielki bo zjazd fajny, ale wracać się 2 km pod górę kurła, no ale jako że częściowo trasę znałem i wiedziałem gdzie chce wyjechać to zdecydowałem się wrócić 2 km pod górę niż dalej na dół a potem 15 km serpentynami pod górę, aby wyjechać tam gdzie planowałem heh i to była dobra chodź trudna decyzja

w końcu wylatuję tam gdzie chciałem na górze gdzie czekał mnie zjazd pięknym nowym asfaltem jakieś 15 km w dół wowowowow, ale była jazda, wyleciałem w ośrodku narciarskim miejscowość chyba zwana Cervenohorske sedlo, tam mały objazd ośrodka i lecę ubrany w ciepłą kurtkę na dół, zjazd MEGA czekałem na niego, ale też wiedziałem że za nim kolejny niezły 12-wy podjazd już ostatni z takich dziś, on tez dał nieźle popalić w końcu gdzieś w miejscowości Karlovice widzę bar i od razu na browarka czeskiego wskoczyłem, jeden szybki i dalej już lżejszą trasą, ale też wzniesień nie zabrakło piweczko piję po dystansie 110 km (video z zjazdu KLIK)

browarek za mną i dalej kierunek Mesto Albrechtice gdzie na wzniesieni fajny widok na Pradziada się ukazał dalej Linhartopvy i zamek potem Krnov, przelot przez centrum i piękną ścieżką która jest mi znana do Branic, już zmęczony skłądam rower do auta i jeszcze godzinka drogi autem, zmęczony ale MEGA szczęśliwy, że swój cel osiągnąłem jak dla mnie trasa bardzo trudna, wymagająca…

na koniec trasa z Relive

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: Undefined array key "pages" in /profiles/l/lu/luk/lukas-rybnik/lukas-rower.cba.pl/wp-content/plugins/facebook-messenger-customer-chat/facebook-messenger-customer-chat.php on line 117