rajza Doliną Baryczy – SOLO
Trzeci dzień rajdu z PTTK Racibórz (więcej TU), ekipa zmierza w kierunku domu ja natomiast w drugą stronę do Opola na pociąg i dalej do Żmigrodu aby tam pokręcić kilka dni Doliną Baryczy. Pogoda dopisuje na stacji Żmigród jestem coś przed trzynastą mały objazd centrum i dalej postój przy ruinach Pałacu gdzie trwał jakiś festyn i tym samym otwarta była informacja turystyczna gdzie uzyskałem okolicznościową pieczątkę, miejsce ładne i godne polecenia, dalej jadę lasami przez rezerwaty i stawy których tu nie brakuje. Piękne okolice, spokój, cisza kosztuje też lokalne przysmaki dziś wpadła pajda chleba z smażonym serem do tego ser z warzywami na wieczór 😁. Trasa krótka bardzo przyjemna nocleg niedaleko Milicza przy rzece Barycz z dostępem do niej przy okazji miejsce na ognisko z czego skorzystałem. Na jutrzejszy dzień plan zwiedzenie Milicza kilka muzeów i inne…
wieczór spędzony przy ognisku w MEGA okolicznościach, początkowy plan był taki, aby spać w hamaku, ale nie wyszło i w ostatniej chwili, blasku słońca rozkładam namiot, hamak ten nadaje się tylko do poleżakowania, który miałem ze sobą, bałem się że nocka będzie nie komfortowa więc decyzja o namiocie z czego ostatecznie byłem bardzo zadowolony…
Drugi dzionek Baryczą, nocka i poranek MEGA, miejscówka nie do opisania jeśli chodzi o mnie, woda, miejsce na ognisko, las, rzeka, cisza, spokój, ptaki, lisy, dziki w nocy, MEGA nocka, poranek zajebisty w blasku słońca…
Pobudka po godzinie szóstej, i powoli zabieram się do pakowania, ale powoli, wyruszyłem przed ósmą w kierunku Milicza, tam odwiedzam tutejsze Muzeum bombki, gdzie zabieram tylko okolicznościową pieczęć, chciałem zjeść jeszcze śniadanie, ale jak zamawiałem to usłyszałem, że to tylko w weekendy trochę mnie to wkurzyło, no ale cóż…zatrzymuje się też na chwilę przy stacji kolejki dawnej wąskotorowej w Miliczu…
Milicz za mną, jadę dalej przed siebie oglądając okolice i podziwiając tereny, a zapomniałem wspomnieć, że tereny te są dla osób które nie nawiedzą podjazdów, TU ich totalnie jest brak, sama płaszczyzna…po drodze sporo ciekawych miejsc, widoków, stawów, zatrzymałem się też w knajpie przed południem aby coś lokalnego przekąsić i udało się ledwo co, bo wcześnie, ale udało się…do tego piwo rzemieślnicze ZAJEBISTE w smaku, ale i cena powaliła mnie na kolana heh, ale jak smakuje to szybko przechodzi ile się zapłaciło 😉
dojechałem spokojnie do miejscowości Odolanów, gdzie rzeka Barycz rozpoczyna swój bieg, przyjechałem tam przed godziną 14-tą i powiem szczerze nie do końca wiedziałem co robić, na nocleg za wcześnie, a do Ostrowa nie chciało mi się jechać no bo po co, aby jutro wracać do domu, mówię kurde jest stacja PKP patrzę na rozkład no i mam pomysł, wsiadam i jadę do Byczyny Kluczborskiej przez Ostrów heh, a co mi tam, w niej zrobię sobie nocleg niedaleko Grodu i będzie ok, no i tak tez zrobiłem…
miejscówka gdzie dziś śpię to Zalew w Biskupicach koło Byczyny, zalew, bardziej to staw z rybami, ale udało mi się miejscówkę znaleźć i ogarnąć ją, nie ma co nawet porównywać do wczorajszej, no ale jest ok, wykąpany i ogarnięty, czas pokimać, jutro dalsza część trasy bez planu…
kolejny dzionek (czwarty) jak dobrze liczę przede mną, plan wstępny Pławniowice, ale do pokonania dystans ponad 130 km i to mnie przeraża, ale okazuje się, że dałem rady i jestem baaa nawet dalej bo dojechałem do Łączy, ale po kolei 🙂
Nocleg za mną warunki przyzwoite, nie mogę ich porównać do poprzedniej nocy gdzie były warunku ZAJEBISTE pod każdym względem, ta nocka niczemu sobie, ale już gorsza miałem też tego świadomość, że podobnej lokalizacji i spokojne w dziczy nie znajdę , ale ważne że była, była woda, nie do końca jak bym chciał, no ale nie wszystko można mieć co nie :), jestem cały, rower też więc było spoko, rower musiałem jakoś zabezpieczyć bo nawet drzewa w pobliżu nie było, aby go przypiąć, dlatego pomysł aby częściowo dać go pod tropik i wszelkimi linkami i kłódką o niego zaczepić heh… a i dostęp do wody też był więc po co marudzić…
Startuję dość wcześnie bez planu, ale tak wyszło, obudziłem się po 6-tej i zacząłem się powoli pakować, w pierwszej kolejności chciałem podjechać do miejscowości Rożnów gdzie znajduje się piramida (grobowiec) rodu Von Eben, kilka słów o niej TU,
z Rożnowa kieruję się na Kluczbork, co nie było również w planie, ale przypadkowy rowerzysta mnie zagadał i polecił udać się nad zbiornik retencyjny w Kluczborku, bo podobno ładny no to jadę…
zbiornik zwiedzony, objechany jak to się mówi dookoła, i muszę przyznać, że warto było, nawet się wykąpałem czego nie planowałem, ale super, odświeżyłem się i mogę jechać dalej..
pierwsza kąpiel w zbiorniku retencyjnym za mną, jadę dalej, aż do miejscowości Miślina gdzie widząc wodę od razu tam się kieruję, ale wstęp płatny, no ale co mi tam, lasy dookoła więc jakie płacenie nie ma takiej opcji heh i tak też było po kilku minutach krążenia dostałem się do środka gdzie się wykąpałem i wybujałem w hamaku, a co :), dalej po drodze mijałem stary sklep dedykowany nazwą Lukas heh
nad zbiornikiem w Miślinie spędziłem godzinkę czasu gdzie się wykąpałem i pobujałem w hamaku, dalej jadę w kierunku Jemielnicy gdzie przejeżdżam przez Małą Panew, spływy kajakowe w tej chwili przypomniała mi się ekipa Diablo Bike Team, która to co roku od kilku lat nią spływa…w tym czasie też niepokoi mnie trochę pogoda, a w zasadzie chmury, jak się okazało lawiruje między burzami heh i tak do końca, aż po sam nocleg, ale to dalej o tym…po drodze mijam studnię gdzie kiedyś czerpano wodę, Jemielnicę jakiś kościół czy cholera wie co heh…
jadę tak i jadę miałem mijać Toszek bokiem, ale że już jestem blisko to postanowiłem tam uderzyć i w sumie warto było, nie żałuję, wpadam na rynek, a tam fontanna więc od razu do niej heh no nie cały, ale przyznać się mszę, że mi pomogła odświeżyłem się dobrze, siedzące babcie w knajpie obok patrzyły na mnie jak na wariata, ale miałem to głęboko gdzieś heh, z rynku uderzam na Zamek gdzie wykonuję kilka fotek i pytam o pozwolenie lotów dronem nad nim, rozmowa z Dyrektorem, jest zgoda więc dron wylatuje w górę, a co…o zamku więcej TU
z Toszka jadę nad Pławniowice, gdzie mam plan i zamiar rozbić namiot i wykąpać się, ale tu się mocno zaskoczyłem, dawno mnie tu nie było, ale jak pamiętam to nad plażę można było wejść bez problemu, a teraz wszystko obrodzili siatką i jak nie dasz parę złociszy to nara heh NO TO NARA frajerzy sobie myślę jadę dalej, SZOK, opierniczyli cały teren plaży siatką ja pierd….e, wkurzyłem się początkowo, ja jako, że teren trochę znam to szukałem miejsca na kąpiel i udało się to już trzecia w tym dniu, ale odświeżony nie szukam tu miejsca na nocleg bo widzę, że to nie ma sensu i jadę dalej w kierunku Rudzińca i dalej do Łączy, gdzie miałem plan w lesie rozbić namiot, ale tuż, a w zasadzie już w Łączy wpadłem na pomysł, aby podjechać do domku gdzie już nie raz spałem, tym bardziej, że puki co udawało mi się uciekać przed burzą, a teraz kolejna nadchodziła to będzie dobra decyzja, skręciłem bo wiem gdzie domek już jest, ale po drodze w lesie deszcz mnie złapał, ale jest nadal ciepło więc spoko, ale widząc pobliską ambonę wskakuję do niej i przeczekuję, aż deszcz przejdzie, w tym czasie patrzę na mapę pogodową i widzę, że kurła felek za 20 minut kolejna fala deszczu i do tego burza, zabieram nogi za pas i biję do domku w środku lasu, namiot dziś odpada, ale cieszę się z tego powodu, bo domek znam i wiedziałem, że w nim będę bezpieczny i podczas burzy do tego,
nie do końca jechałem sam 😉 Jezioro Słupsko Jezioro Słupska, syfon wodny goniąca mnie burza widok z ambony myśliwskiej podczas deszczu ambona heh domek gdzie śpię, niestety taki widok moja naklejka dalej wisi – to cieszy rozgościłem się jak u siebie domek, nowy podest super domek, rower zabezpieczony na dole domek, a tu przed burzą tyle rowerzystów widok chmur burzowych nad domkiem… zbliżająca się burza zbliżająca się burza zbliżająca się burza chwilę przed burzą
burza była, przeszła lekko bokiem, popadało, ale jestem szczęśliwy i cały heh, teraz czas na mnie, czas pokimać, ta relacja powstała właśnie w tym czasie…pozdro dla wszystkich w domach 🙂
juro czas powrotu do domu, korzystając z okazji znając siebie z tego miejsca nie ruszę zbyt szybko i z rana będę odpoczywał, tym bardziej, że to 140 km dało mi trochę w kość, ale plus jest taki jak już wspominałem wysuszę cały sprzęt i do domu wrócę z rzeczami tylko do prania, a nie do suszenia, a namiot był mokry cały, do tego lekko zmoczyłem materac , a dzięki nocy w domku rano będzie wszystko suche heh SUPER, tak więc dobranoc wszystkim i do jutra 😉
nocka bardzo przyjemna i miła, burza przeszła lekko zahaczając o moją lokalizację, ale w domku czułem się bardzo bezpiecznie, leżakowałem do godziny 9-tej, a co mi tam, słoneczko wyszło i zrobiło się przyjemnie, potem pakowanie na spokojnie, sprzątanie, bo śmieci które zastałem wywiozłem poza las do kosza, a te ścierwa co to zostawiły to pozdrawiam ich, matoły…
Podjechałem sobie do Sierakowic na śniadanko do baru Smakosz, tam na spokojnie posiedziałem i dalej przez Tworóg do Rud i do domiu
Podsumowując wyjazd mogę go zakwalifikować do MEGA udanego, miło spędzony czas z grupą Pttk Racibórz potem kręcenie solo, jazda pociągami, słońce, upał, wiatr, wieczorem trochę deszczyku ZAJEBIŚCIE…Dolina Baryczy faktycznie to płaskie miejsce na ziemi ZERO totalne ZERO wzniesień – Polecam każdemu piękne tereny…
Muszę jeszcze wspomnieć o moim rumaku Trek Disc 520, rower po prostu wymiata na takich trasach i z takim obciążeniem już nie jednokrotnie to udowodnił, waga moja i całego zestawu to okolice 130 kg, tak więc i moje nogi mają co robić, ale zasługa treka jest nie do opisania on po prostu leci na trasie, co prawda zakupiłem nowy rower Merida Silex 4000, ale to inna bajka, rower gravelowy do innych zadań, a jakie to się zobaczy 🙂
jest silny, ale co tam dociepjymu mu coś jeszcze na pukiel 🙂
dziękuję za uwagę i czytanie tej mojej niby relacji, z pisarza nie mam za wiele heh, za jakiś czas poniżej ukaże się też video z trasy, a będzie co oglądać obiecuję…