rajza do Rachowic na łobiod z Grzybkami
Weekend, plany były inne, ale się zmieniły i to bardzo szybko, ale to nic, szybki kontakt z Państwem Grzyb i jazdaaaa
jedziemy do Rachowic, na ich szwajcarię bo tak to się zwie, jedziemy, ale już na początku w Rybniku na ulicy Buhla na drodze rowerowej przez las incydent z osłem za kierownicą, za kierownicą tego kolosa, jedzie sobie taką drogą i o mało nie rozjeżdża rowerzystów, ale jaj, jak to ja, kamerka w ruch i sprawa na Policji ląduje, a jaki będzie efekt to się zobaczy, pozdrawiam szanowaną firmie Kadam z Zwonowic, żeby było śmieszniej to za kierownicą prawdopodobnie sam właściciel firmy siedzi – BRAWO ON, a mogliście widzieć jak sapał do mnie i jak trąbił…
dla mnie to czysty oszołom nic więcej…
no ale już po wszystkim i jedziemy szczęśliwie dalej, w kierunku Pilchowic…
po drodze mój ulubiony przysmak prosto z pola, młodziutka kukurydza, mniam, mniam
piękne widoczki, pogoda nam sprzyja…
Marek w firmowej koszulce Rowerem Po Śląsku
i po 38 kilometrach lądujemy w Szwajcarii, ale spokojnie tej Rachowickiej 😉
fajne miejsce, ale jest to trakt dydaktyczny tak więc jazda rowerem jest bardzo ciężka…
pozdro
Bożena, cała ona 🙂
a tu moja Kinga…
jakaś fotka z lotu ptaka
no a tak właśnie wygląda przejazd rowerem w dużej mierze…
po ciężkiej przeprawie jedziemy na obiad do centrum Rachowic, do knapy zwanej Gastronomik, gdzie serwują dość fajne jedzonko…
piwo zajebiste, do tego w taki upał 🙂
nawet jeden z rowerzystów na wynos zabrał 🙂
jest i pieczątka z knajpki
powoli startujemy w drogę powrotną, Marek, jak to on stary parowóz musi się dotlenić 😉
po drodze gdzieś na wysokości Brantolki, niedaleko kamienia Orły, robimy dłuższy postój na świeżą kawkę i odpoczynek na hamaku, hamak do mnie niby ale kobity go opanowały ;), ale oddały spokojnie 🙂
natrafiliśmy w drodze powrotnej w Stodołach na przejazd kolejki wąskotorowej i ja bym nie był sobą żebym się nie zatrzymał i tego nie sfocił i okamerował 🙂
tak też dokładnie zrobiłem…
lecimy dalej już końcówka trasy i końcówka wspólnego kręcenia z Grzybkami 😉
no ładnie sobie śmigają, ładnie 🙂
i to by było na tyle, Grzybki dzięki za MEGA rajza, żonie też dzięki za wytrwałość i muszę pochwalić bo całkiem dobrze jej szło, dziś to koniec, a jutro kolejny dzionek z Państwem Grzyb, tym razem nie rowerowo, a kajakowo w Krupskim Młynie, więcej TU