2020,  solo,  z żonką

rajza do Krakowa..

Rybnik – Kraków, powrót pociągiem…

WOW ale spontan, wiem, wiem u mnie sporo spontanów, ale ten to wymiata, pomysł wieczorny dnia poprzedniego, żona już dawno planowała jechać do Krakowa na jakiś koncert czy cosik tam w Arenie, no i pojechała, ale nie wiedziała, że ja za nią na rowerze ;), startuje rano koło 7:30, temperatura nie powala z upałem 😉

jest rześko jak jasny gwint, myślę sobie jak tu jechać, szybko wpadłem na pomysła, że jak na Żory to obowiązkowo nową nieotwartą dwupasmówką, trzeba z niej korzystać bo jak zostanie otwarta to rowerem już nie pojadę, tak więc wpadam na nią i jadę na starcie wbijam na czołówkę z koparką, Krzychu pozdro do cia, myślałem że to ty nią pomykasz 😉

dalej wypuszczam drona i latam no i jadę, a on za mną pomyka 🙂

dwu pasem fajnie się jechało, ale czas na Pszczynę kręcić, a tu już droga ruchliwa i nie ma żartów, naginam i mały selfiak z nową naszywką na bluzie, naszywką DBT, na bluzie najlepszej grupy na śląsku ;p

wbijam do Pszczyny i dron znowu w górze…

 rynek i lodowisko z góry

ciepła herbatka…

i lecimy dalej na Oświęcim…

Brzezinka, wygląda zupełnie inaczej niż zwykle, nie wiem czy jest w remoncie czy teraz tak będzie wyglądać, mam wrażenie, że nawet tory kolejowe zostały przesunięte, lub droga nie wiem pogubiłem się…

wpadam na WTR’ę, Wiślaną trasę rowerową…

zboczenie zawodowe 🙂 heh

dalej WTR’kę, fajnie się jedzie, spodziewałem się mocnego wiatru na niej, ale na szczęście nie przeszkadza…

gdzieś tam po drodze z daleka widać Zator i słynny Park rozrywki

jadę tak sobie fajnie i spokojnie, aż tu nagle coś takiego, remont i klops, trzeba było zawrócić kawałek, a ostrzegali o remoncie a ja go zignorowałem z nadzieja że przejadę 😉

trasa spoko, chodź był jeden kawałek jeśli można tak powiedzieć trochę ponad 10 km jazdy główną droga wojewódzką nr 780 jak dobrze pamiętam to koszmar, nie wiem jak się na niej znalazłem, możliwe że przez ten remont WTR’ki, ale jazda tą wojewódzką to koszmar, ruch jak jasny gwint, brak pobocza, koszmar…na szczęście się skończyła i jestem bliżej Krakowa i znowu na trasie rowerowej, z daleka widać już centrum Krakowa, ten balon to taras widokowy…

a to coś to po drodze, nawet nie wiem co to heh

w pewnym momencie drogi zauważyłem na liczniku dystans 99,99 km, heh ale zaraz skojarzenia z 666 i jest tak 😉

dalej dostałem takiego kopa że hoho, a czemu no nie wiem sam 😉

fajnie się kręciło heh “to” przede mną też ładnie kręciło, oj żeby tylko żonka tego nie czytała heh :)…

czas na kolejne loty, bo widoki fajne, ale nad Krakowem to już nie takie proste co widać na załączonej mapie i do tego sam nie latam, to mój pierwszy zgłoszony pełny legalny lot nad miastem…

pięknie…pozdro z tego miejsca do spotkanej osoby co przyszła polatać sobie dronem w tym samym miejscu co ja startowałem, pozdro dla ciebie i twojego mavika pro 🙂

i znowu balon bo tak wcześniej o nim myślałem, teraz już mam go bliżej…

po przekręceniu 129 km jestem w centrum Krakowa…

zaraz na początku przy Wawelu spotykam Filipa, też sobie tak przyjechał i wraca cugiem, pozdro koleszko…

 no i mam to

tutaj pozdro dla Królika, heh zaś dorabia, jak to czyta to wie o kim piszę 😉

robi się zimno i ciemno, ale zachodzik całkiem całkiem…

przyszedł też czas na coś do zjedzenia, knajp pełno wokoło, ale ja musiałem szukać, bo musiałem gdzieś bezpiecznie rower przetrzymać co już nie było takie proste…

zamawiam pizze włoska na cienkim cieście, była ZAJEBISTA, pizza w towarzystwie smoka, smok w masce podobnie jak rybnicka ryba na herbie 🙂

pizza zajebista jak już pisałem, ale jej cena również 🙂

jem sobie spokojnie i znowu Uber, naginają tu ostro kolesie z tymi torbami…

pizza skonsumowana, czas pokrążyć trochę po mieście, odpalam navi bo się gubię 🙂

te bryczki nieźle się prezentują z tymi ledami…

jest zimno naprawdę zimno, ale jakoś daję radę…

swoją droga ilość ludzi jaką widziałem w mieście mnie przeraziła, tłumy naprawdę tłumy, głównie obcokrajowcy…

no ale że czas szybko leci to trzeba na dworzec śmigać bo mi pociąg ucieknie…

heh i w tym miejscu i czasie spotkałem się z żonką, a jak się ucieszyła to sami widzicie ;), heh

w cugu już razem…

pozdro dla diobołków

w Rybniku lądujemy około 21:30, wpadam jeszcze na szybką kąpiel bo rower dość brudny…

i na tym dzionek kończę, jestem bardzo zadowolony z dystansu, spędzonego czasu, pogody, było super… 

film z relacją w czasie późniejszym tez będzie…

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: Undefined array key "pages" in /profiles/l/lu/luk/lukas-rybnik/lukas-rower.cba.pl/wp-content/plugins/facebook-messenger-customer-chat/facebook-messenger-customer-chat.php on line 117