2019,  Diablo Bike Team

rajza z DBT do Karwiny i Cieszyna

W dniu wczorajszym Wszystkich Świętych jak to mówią, większa cześć ludzi udaje się na cmentarz, ja nie bo dla mnie te święto jest chore, ale to moje zdanie, od kilkunastu już lat idę na cmentarz kiedy mam ochotę, a żeby upamiętnić tych co tam spoczywają to jadę, odwiedzić przy okazji na rowerze, a nie w ten narzucony, chory dzień, tek że dzisiejsza relacja tu będzie ostra bo będzie i o świętych, zmarłych duszach i diobłach, także jak nie chcesz dalej czytać to zamknij tą stronę ;).

Rajza zaplanowana wspólnie z Diablo Bike Team, ale jadę wcześniej właśnie aby udać się upamiętnić moich znajomych, których już tu z nami nie ma, a są tam daleko, a może i blisko…ruszam gdzieś w okolicach godziny 7:30, na początek fotka z wspomnianym już diobłem 😉

jadę w pierwszej kolejności do Świerklan na cmentarz, tam pusto, w kościele trwa msza, cmentarz pusty i to mi się podoba, sporadycznie tylko ludzie, zastanawiałem się tylko jak na mnie patrzyli czy ja jestem inny czy oni, czy ja jestem dziwny czy oni, patrzyli na mnie jak na dziwaka, no ale cóż tacy już jesteśmy, a czemu tak patrzyli no własnie bo byłem ubrany na sportowo i z rowerem, włóczyłem się między grobami, pozdro dla dziwaków 😉

w Świerklanach miałem do odwiedzenia kilka grobów, co uczyniłem…

w tym czasie reszta ekipy ustawia się do startu, jest Aga i Pjoter no i nasz zapamiętywacz Łukasz 🙂

Marcin borok nie jedzie z nami tylko walczy z bryką, aby na olmet nie trafiła ;), pozdro synek i co jak auto żyje?, na dole w komentarzu możesz dać odpowiedź 🙂

w  Połomi też mam bliskich, także odwiedzam koniecznie…dziś na trasie jeszcze raz groby się pojawią, a jakie to będzie poniżej…

cmentarze “załatwione” dość sprawnie i trzeba poczekać na resztę ekipy z dbt, a że mam na to prawie 40 minut no to rozkładam hamaczek i relaksuje się 😉

tak to mogę czekać na nich dłużej, nawet napisałem do nich, a żeby się nie spieszyli za bardzo 😉

no ale czas nadszedł i musiałem ruszyć mój zadek z wygodnego hamaka bo ekipa przyjechała 😉

jak wspomniałem na początku relacji o tym, że będzie tu dziś gorący temat no i tak jest…

i mega naszywka naszego zapamiętywacza 😉

to wyżej, te fotki to okolice Skrebieńska w Czechach, lecimy dalej do Karwiny

tak pogoda trochę się nam psuje i zaczyna lekko padać, w takim wypadku meldujemy się w restauracji

i grzejemy się przy Czeskiej polewce czosnkowej…

deszcz przechodzi, ale nie do końca, no ale jechać trzeba, lecimy przez słynny most w Karwinie

kręcimy, a tu taki fajny kierunek, no ale nie, nie jedziemy dalej 🙂

gdzieś u góry po dość mocnym podjeździe chwila pauzy bo komandor zdezorientowany i nie wie gdzie swoje owieczki zaprowadzić, szuka sygnału GPS, a Pjoter jak to on coś tam wydziwio na swoim rumaku 😉

no i wybrał drogę skubany, droga na wyciąg, a co było dalej to już się domyślcie 😉

na szczęście góry, mają to do tego, że raz jest pod nią a raz z niej buuuaaaa

jak już też wspomniałem, że będzie jeszcze tu dziś o grobach, no i jest dojechaliśmy do jednego z naszych celów, miejsce katastrofy z września 11-go 1932 roku, tak dokładnie 11-go września, więcej możesz dowiedzieć się klikając TU

a miejsce to znajduje się dokładnie TU

miejsce w którym trzeba się godnie zachować i tak też było, ale tutaj trochę sobie pozwoliliśmy na takie foto

jest tez na miejscu pamiątka pozostawiona przez Wodzisławki Klub Motocyklowy

grupowa fotka, beze mnie…

i jeszcze jedna w całe okazałości…

po przeciwnej stronie są dwa oddzielne groby jeden z nich…

i drugi…

z miejsca tego jedziemy na zaporę Terlicko (GPS)

widok z niej, może dechu nie zapiera bo i pogoda taka sobie, no ale dotarliśmy do drugiej celu naszej rajzy

jest i nasz zapamiętywać Łukasz 🙂

z zapory pomykamy w centrum Jeziora i tam robimy dłuższy postój

mimo nie najlepszej pogody jest całkiem fajnie

siedzimy i gadamy, a tu do nas podpływają dwa łabędzie

Pjoter od razu wyskakuje

skubany nie ma strachu 🙂

a diobołek się temu wszystkiemu przygląda 🙂

no ale nadszedł czas kręcenia dalej, także lecimy, kierunek Czeski Tresin

gdzieś po drodze latające auta 😉

trasa greenvelo i mostek na niej, a za mostkiem góra 😉

drapiemy się na nią, nie nie, nie na nią co widać na fotce nie 😉

były łabędzie to i są tez inni 🙂

w końcu dobijamy gdzieś przed 17-tą do Cieszyna

rynek, taki sobie jak na moje oko, nic specjalnego…

za to fajnie to wyglądało gdzieś w jednej z uliczek 😉

tutaj przekraczamy rzekę Olzę i wpadamy do polskiego Cieszyna

było trochę górek po trasie i też zgłodnieliśmy, wpadamy do pizzerii o fajnej nazwie Wenecja

siedzimy w niej dość długo, bo już nam się nie spieszyło, bo wracamy pociągiem przez Chyba z przesiadką w nim ;), a co tam

z jednej strony nam się nie chciało, a z drugiej strony taka pogoda się święciła, dlatego taka decyzja jedynie nasz Łukasz ten zapamiętywać pojechał o własnych siłach do domu, szacun Ci synek…

wyskakujemy z pizzerii i jedziemy obadać teren dworca co gdzie i jak 

okazało się że nas vlak już stoi także zasiadamy do niego i czekamy w ciepełku na jego start

foto54

i znowu diobołek się nam przygląda 😉

foto55

jedziemy sobie fajnie cugiem, w Chybiu jak już wspomniałem przesiadka do innego cuga, na Rybnik

foto56

nio i na tym nasza rajza się kończy, było bardzo fajnie i wesoło, było o diobłach i było o zmarłych, dla których z szacunkiem podeszliśmy.

Na koniec bo nie wypomniałem naszej obecności, a byli to:

Dioboł, Bartek, Pjoter, Aga i Łukasz

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: Undefined array key "pages" in /profiles/l/lu/luk/lukas-rybnik/lukas-rower.cba.pl/wp-content/plugins/facebook-messenger-customer-chat/facebook-messenger-customer-chat.php on line 117