mroźna noc w domku z kumplem
Jest planowany przez kolegę Jaśko wypad na noc w lesie w “naszym” domku, nocowaliśmy już tam w listopadzie, ale teraz inny klimat, zima, mróz, było fajowo, ale nie łatwo :). Ustawka wcześniej, ale zależało to od pogody, a że trafiła się można powiedzieć idealna to ruszamy :), mój rumak spakowany jak na tydzień, no ale cóż wezwanie jest mocne, zabieram śpiwór do minusowych temperatur, materac również, ciuchy, kuchenkę i inne rzeczy no i sakwy się zapełniają błyskawicznie…
gotowy, spakowany jeszcze spojrzenie na termometr, dosyć ciepło i do tego słonecznie buuuaaaa – ruszam
pogoda naprawdę mega takich fotek na tle elektrownie już mam setki, no ale ani jednej takiej samej 🙂
dalej kierunek Rudy i przystanek w Paproci, gdzie foce nowo wykonany most na rzeką Rudą, znajduje się dokładnie TU
Rudy mijam i kierunek Dziergowice tak sobie to wymyśliłem, a czemu Dziergowice będzie później, jazda lasem ulicą Kotlarską i potem Zakazaną całkiem fajna, śnieg jest ale są koleiny gdzie jedzie się po asfalcie…
na skrzyżowaniu Zakazanej i Obrębowej się zatrzymuję…
i wbijam do altany cosik ugotować i wrzucić na rusz 🙂
pogoda fajna jak wspomniałem to i dronem można polatać, a oto takie widoczki były…
dalej jadę lasem ulicą Zakazaną, aż do Kościuszki w Dziergowicach, na zdjęciu w oddali widać Kościół obok którego jest coroczna robiona żywa szopka, a jadę tu do Dziergowic po to aby uzyskać pieczątkę własnie z tej okazji, co prawda szopki już nie ma, ale pieczątkę można uzyskać na terenie firmy przy ulicy Odrzańskiej 4, właściciel zaprasza, tak więc jak zbierasz pieczątki to wbijaj, a oto co przygotowali:
pieczątki są więc jadę dalej, plan bo pogoda zajebista, jadę na koparki jest przymrozek więc miałem nadzieję, że się tam nie utopie w błocie…dron oczywiście też w górę 🙂
wcześniej jeziorko kopalni kruszyw, a poniżej tak wyglądała droga na koparki, to piasek gdzie cieżko się po nim jedzie, ale teraz jest zmarznięty na kamień więc super 😉
no i na koparki dojazd dzięki przymrozkowi okazał się MEGA przyjemny, ale jak by go nie było to miejscami tyle błota że hoho
to już ostatnie chwile dziennych promieni słońca, robi się ciemno…
w końcu docieram na miejsce, znowu jako pierwszy :), miejscówka nasza jest cała ufff pomyślałem jest gdzie przenocować super…
wbijam do środka i od razu grzaniec a co mi tam 😉
później wbija Jaśko i zabieramy się za ognisko zamiast kiełbaski na kiju zarzucam na niego płat łososia, a co na bogato 😉
posiedzieli, pojedli, pogawędzili i czas się kłaść, zimno i coraz zimniej :), ale jesteśmy przygotowani, heh tak myślimy przed nocą 🙂
uff jest żyjemy, przeżyliśmy, ale lekko nie było, tzn w śpiworze OK ale poza nim wow co tu dużo pisać, sami popatrzcie na okno które było 30 centów nad moją głową 🙂
po wyjściu nie było co się zastanawiać tylko szybko w ciuchy ciepłe wskakiwać i brać się za śniadanie, Jaśko wpadł na pomysł ugotowania jajek które przytargał w plecaku, no to gotujemy…
okno z drugiej strony domku, wszędzie dookoła mróz, ale jest BAJECZNIE jest KLIMAT, śpiew ptaków BAJKA, w nocy nawet odgłosy, wycie wilków było… jaka była temperatura to widać na załączonym obrazku 🙂
wychodzę z domku rozprostować kości i taki oto widoczek na mnie czekał…
jak dla mnie BAJKA mało powiedziane
chwilę po mnie Jaśko się wyłania pilnując cały czas jajek na gazie 🙂
rower oblodzony, czas też był na polatanie w przestworzach…
ok czas leci tak szybko, że szkoda gadać, ogarniamy obiekt do takiego stanu jak go zastaliśmy jak nie lepszego bo pozostawiamy tam parę rzeczy takie jak woda, czy worki na śmieci dla innych, mając nadzieję, że kolejny lokator uczyni to samo…
ta fotka powyżej to ostatnia z Jaśkiem ponieważ rozdzielamy się ja jestem rowerem i jadę w kierunku Tworogu on jest z buta i ciągnie na Rudziniec, dzięki Jaśko za mega spędzony czas…
Jadę i jadę z myślą gdzie się tu ulokować na biwaczek, trzeba się napić jakiegoś grzańca…jadę przez tak zwane dziewicze groby, aż do Zielonej Klasy
obiekt jest ok więc przystanek obowiązkowy
wyciągamy sprzęt i gotujemy to i owo 🙂
jak widać sam tu nie konsumowałem 🙂
a to czego nie zjadłem podzieliłem się 🙂
były ze mną nawet dwa niedźwiedzie, ale dałem im radę 😉
miałem chęć na ognisko, bo miejscówka jest nawet wydzielone miejsce na to, no ale wycofałem się
przerwa minęła, posiedziałem tam doba godzinkę i dalej na Rudy, gdzie wpadam na Kotlarską i ledwo co zdążyłem aparat wyjąć i to sfocić…
potem już Rybnik…
no i standardowo fota elektrowni…
podsumowując wypad jak dla mnie ZAJEBISTY, Jasiek pewno zdanie też podziela, no ale to trzeba lubieć i być przygotowanym, bo naprawdę w letnim śpiworze i bez odpowiedniej odzieży nie ma szans na nocleg w tej temperaturze…
JAŚKO DZIĘKI i do następnego razu 😉