nocne pogaduchy w domku w środku lasu
Plan na dziś dzień to dojazd do pięknego domku położonego w lasach niedaleko Sławięcic, pomysł kolegi Jaśka, który to śmiga ciągle na jednym kole ;), i już teraz kolego dzięki Ci za ten pomysł, bo czas jaki tam spędziliśmy był super, tyle na wstępie, startuję gdzieś około godziny 14-tej i kieruje się na Rudy, tam spotykam koleżanki z Gliwic, które wracały z Raciborza, chwilę pogadaliśmy, oczywiście fota i jazda dalej spokojnym tempem bo mam na dojazd pół dnia a do przekręcenia tylko 40 km
zdjęcie wykonane przez Aneta Komar
fajnie było was spotkać, jadę dalej klimat w lesie super, chodź brakuje tu promieni słońca, dodały by one mnóstwo energii
ale i tak jest fajnie ;), jadę Kotlarską i widzę jakieś auta z przeciwka, okazuje się, że dziś mają swoje święto myśliwi i się bawią
kawałek dalej taka oto tablica, która już dała mi do myślenia, bałem się, że nie przejadę tam gdzie chce…
ale udaje się, tablice są, ale można jechać, zatrzymuje się przed Magdalenką, gdzie robię sobie postój na coś zjedzenia, upolowałem wiewiórę i wcinam ją 😉
wyjmuję kuchenkę i coś tam pichcimy ;), rosół z wiewióry też jest 😉
poszło szybko i teraz czas to zjeść 🙂
na deser pyszne ciastka francuskie zrobione przez moją żonę 🙂 – dzięki
gary puste i wymyte, czas jechać dalej, mijam Magdalenkę, przecinam główną drogę 408 Gliwice – Kędzierzyn i znowu wpadam do lasu, przystanek krótki przy paśniku z zapasem słomy…
biorę trochę, aby mieć coś suchego na ewentualną rozpałkę ogniska tam na miejscu, w lesie wszystko mokre, tak więc bez tego raczej ani rusz
słoma jedzie ze mną w woreczku i dalej kręcę do celu, robi się coraz to ciemniej…
i ciemniej, zapalam już światła bo nic nie widać… strach powoli też już jakiś jest 🙂
no i jestem dotarłem na miejsce, jestem pierwszy, reszta dotrze za jakieś 2 godziny, na domku kolejna tablica z komunikatem o polowaniu…
domek mój, cały mój i tylko mój na jakieś wspomniane 2 godziny, na fotce widać jeszcze TV, heh
rozpakowuję graty i gotujemy, coś na ząb…
ostatnio w McDonald dostałem dwa pomidory gratis i dziś się właśnie przydadzą 😉
kiełbaska poszła z ruszta to teraz czas na zupkę ;), kilometrów dużo nie zrobiłem, ale głodny byłem jak wilk, mimo to, że wiewiórkę zjadłem 😉
rowerek też zabezpieczony i czeka do rana, pozycja jakaś taka dziwna,, ale tak było lepiej i bezpieczniej 😉
jest ciemno jak w … no wiecie gdzie, strach czasem mnie oblatuję nawet tu u góry, a jak już musiałem zejść na dół to dopiero były ciarki, no ale już po strachu idzie ekipa do mnie z buta…
idą i idą są coraz to bliżej, latarki mają niezłe, zwierzyna chyba wystraszona 🙂
no i dotarli, wszyscy w domu, jest trochę ciasno, ale damy radę…
lekko ogarnięci czas na wspólne foto w ciemności…
i czas na pogaduchy 😉
ledwo pojedzony to już bigos dochodzi, bigos od dziewczyn prawie gotowy…
pychotka, dzięki wam za to 🙂
wcinamy i gawędzimy Jasiek się tak stresuje czy nie wiem co, że przekopał cały piasek pod domkiem, bałem się że w nocy się to przewróci 😉
na tym dzionek kończymy, kończymy go prawie nad ranem ;)…
powoli budzimy się do życia, nawet tygrysy 😉
a tu idą na poranny spacer tygrysica z Pandą 😉
Jasiek wraca z spaceru, wypoczęty, zadowolony i szczęśliwy…
rano, jak to rano szykujemy śniadanie, a w zasadzie dziewczyny go szykują, a my się obijamy i pstrykamy to i owo…
jajca na ogniu, powoli dochodzą 😉
w między czasie Dorota coś tam po krzakach szuka ;), nie, nie nic nie robiła tylko coś szukała 😉
a na kolejnym palniku pyszna herbatka z dodatkami, pycha, miód malina
tygrysica coś słaba i odpoczywa przy filarze domku ;), podpiera ten co Jasiek prawie odkopał 😉
był też czas na fotki z faną WRŚ
heh a tu było najlepsze, uwaga polowanie, ale spokojnie tygrys i panda żyją 😉
jeszcze fotka grupowa i czas się zbierać w drogę powrotną…
jeszcze dron odpalamy do tego już ostatni raz, bo zmieniam sprzęt na lepszy, większy i wygodniejszy, wiem, że już do mnie leci z daleka, pewno jak wrócę do domu to już będzie na mnie czekał 😉
i na koniec już ostatnie foto przy domku, święta trójca, heh Rafał zwany kosmitą, ja zwany znanym podróżnikiem i Jaśko, który to nagina ciągle na jednym kole 😉
zdjęcie wykonane przez Rafał Sułek
ruszam, w oddali widać, jak myśliwi kończą swoją zabawę, ewakuują się z lasu…
jadę sam, bo reszta się jeszcze pakuje i idą z buta tak jak tu dotarli, jadę i kawałek dalej napotykam na ciekawą ambonę
zatrzymuję się i robię fotki, a tak wygląda od środka…
dalej, gdzieś tam w lesie napotykam mega duży paśnik zwany Abraham
kolejny postój przy dużym kamieniu w Kotlarni tam gdzie kiedyś stały stare lokomotywy,
stały bo ostatnio nie było tu ani jednej, ale teraz widzę, że coś się zmienia, bo zerwane są tory i odnowiona lokomotywa stoi na poboczu, kto wie może szykują pod nią nowy plac…
dalej las i las, jest super, chodź tak jak w dniu wczorajszym tak i teraz brakuje trochę promieni słonecznych
kolejna pauza to wiata, duża wiata
przy niej pamiątkowy kamień
no i że jako wiozłem ze sobą niewykorzystane piwko z poprzedniego dnia to czas na jego zagrzanie i spożycie 😉
po tej pauzie kieruję się na Kuźnię Raciborską w stronę starej bazy rakietowej, jest mokro i błotnisto w jej okolicy, ale co tam rower i tak już jest mega brudny…
jakieś tam budynku są…
focimy to i owo
nawet nieźle zachowane komunikaty na ścianach…
i jeszcze jakieś jedne ruiny zabudowań, pewno w okolicy można coś jeszcze znaleźć, ale odpuściłem bo błota tu po kolana.
dziś jazda ciągle lasami, i kolejna fajna wiata, przy której się na sekundę zatrzymuję
też jakiś pomnik w jej pobliżu…
kawałek dalej staw…
i kieruje się już w stronę Rud, gdzie przez przypadek natrafiam znowu na miejsce postojowe z dwoma pamiątkowymi kamieniami
oto one w całej okazałości
z lasu już wyjechałem, heh już w końcu, bo lekko tam nie było, ale za to bardzo przyjemnie, rower obsmarowany na całości, ale wpadam na myjkę w Rudach i po sprawie 😉
rower czysty, teraz już tylko jazda asfaltem, zatrzymuje się w Stodołach przy nowym przystanku kolejki wąskotorowej
gdzie zaczynam coś pichcić na kuchence, mimo to, że mam do domu 10 km, ale co mi tam 😉
a tu takie foto z pozdrowieniami dla diobołków 😉
dron też wylatuje w powietrze i tu wiem, że to już jego ostatni lot bo nowa zabawka już na mnie czeka w domu ;), napisałem zabawka, hmmm zabawka to ten co teraz lata a nowa to już raczej nie zabawka to poważny sprzęt…
i ostatnie foto z pozdrowieniami diabelskimi 😉
tera już tylko kawałek do domciu, fotka elektrowni, tutaj nie sposób przejechać, aby jej nie zrobić…
widać, że są jakieś chyba zawody czy cosik bo pontonów na wodzie co nie miara…
nio i na tym dwudniowa rajza się kończy, było super.
Dzięki Jasiek za pomysł i możliwość bycia z wami, dzięki dziewczynom za poczęstunku i herbatkę 😉