Ekspedycja śladami historii
Nadszedł długo wyczekiwany dzień, dzień wyjazdu, organizacji rajdu do Oświęcimia pt. “Ekspedycja śladami historii”, rajd zorganizowany przeze mnie dla PTTK Racibórz, pierwsze kroki w tym kierunku poczyniłem już w listopadzie, gdzie z kolegami DBT objechaliśmy trasę, więcej TU. Rajd trochę mnie stresuje, no ale cóż ;), start mamy z Raciborza także rano pakuje manatki i jadę właśnie tam, jadę jeszcze nie załadowany, sakwy zostają w domu ponieważ wracamy do Rybnika i jedziemy dalej i po drodze uzbrajam rower po brzegi ;), do Raciborza wpadam około godziny 7-mej gdzie powoli ekipa się zbiera…
ekipa nazbierana w ilości 29 osób, także frekwencja jak dla mnie duża, na starcie osób mnie bo część grupy dołącza po drodze, ale na starcie foto grupowe obowiązkowo…
plan startu godzina 7:30, ale jak to bywa opóźnia się trochę i startujemy kilka minut przed ósmą, jedziemy na prowadzeniu Cyprzanów 😉
jedziemy przez Oborę, Lyski i wpadamy do Rybnika gdzie czeka na nas Czesiek, który przejmuje pałeczkę na prowadzenie ekipy pod tężnię Rybnicką, a ja w tym momencie odbijam po reszta sakw, Czesiek wielkie dzięki za tą pomoc jak i dalszą, aż do Skidzynia…
Rybnik, tu mamy krótki postój przy wspomnianej już tężni gdzie dołączają kolejne osoby, tutaj nie lada niespodzianka, na obiekcie jest tez redaktorka Radia 90, która dopada mnie i innych z mikrofonem i nie było wyjścia, trzeba było coś powiedzieć 😉
więcej TU
dalej jedziemy do Żor…
Żory za nami i jazda przez Gwaruś, gdzie obok jeziorka nie przejechaliśmy obojętnie i wskakujemy do niej,
potem uderzamy do Suszca do baru znajomego Janka, gdzie konsumujemy obiad, muszę podziękować jemu za mega smaczny obiad…
obiad za nami, żołądki pełne no to jedziemy dalej, kierunek Pszczyna i Pałac Bażantarnia
jest kronika tak więć trzeba się wpisać, wpisuje się w imieniu PTTK
potem wpadamy do Parku Pszczyńskiego, chwila przerwy na foto
jeszcze fotka z drona, ale nie za bardzo wyszła 😉
i jedziemy dalej…
w końcu dojeżdżamy na miejsce zakwaterowania, po przekręceniu 95 km wszyscy docieramy, dociera też Dyzio, który nie jechał z nami, ale dojechał ;), pogoda dopisała, mega upał wszyscy zmęczeni i padnięci 😉
kwaterowanie załatwione teraz czas na pogaduszki…
jeszcze raz dzięki wielkie Cześkowi za podprowadzenie grupy i jej zamykanie, zawsze był na końcu naszej grupy i pilnował czy nikt nie został, dzięki, dzięki też Jarkowi, który to wyprowadził nas z centrum Raciborza…
Jutro przed nami kolejny dzionek wycieczki w którym głównym celem jest zwiedzanie Muzeum Auschwit
wczoraj nie miałem czasu niestety wrobić recenzji, no cóż bywa i tak, robię ja teraz po powrocie już do domu, a więc tak, dzionek drugi rozpoczął się od śniadania , potem wyjęcie rowerów z wiaty i jazda do centrum Oświęcimia na zwiedzanie muzeum Auschwitz, a poniżej Marek jak otwiera wrota do naszego garażu 😉
wszyscy są nio to jedziemy…
a jeszcze przed jazdą szybkie wspólne foto na tle domku zakwaterowania…
a teraz bliżej 😉
jedziemy bo na godzinę 10:30 musimy się wstawić przy bramie Auschwitz, docieramy na miejsce na czas i załatwiam przewodnika, rowery już zaparkowane, ja zostaję przy ich pilnowaniu z Markiem G. a reszta idzie na zwiedzanie, trwało po niepełne 4 godziny, więc czasu na siedzenie na trawie mieliśmy sporo 😉
tablice przed wejściem…
a tu już zdjęcia ze środka dzięki koledze Grzesiowi P.
…
muzeum zwiedzone, czas jechać dalej, kierunek rynek, ale na około tak sobie ubzdurałem ;), upał co nie miara, na rynku kurtyna wodna, heh ulga jak nigdy 😉
miasto zaliczone, potem obiad w restauracji i czas grupę poprowadzić na miejsce zakwaterowania, ale po drodze myślę sobie jest fajnie, fajnie jadą, nie marudzą nio to zabiorę ich nad wodę 😉
ich radość i moja nie do opisania…
rzeka Soła, tutaj stoimy jeszcze na gruncie, ale 2 metry dalej to głęboko, ponad 3 m…
jest i fana WRŚ
wykąpani, potem małe zakupy i jada na miejsce, gdzie po ogarnięciu się rozpalamy ognisko i robimy swoje, wcześniej jednak jeszcze jak słońce świecie, ale to już ostatnie chwile robimy fotkę z drona i ludzi jako napis PTTK ;), był to pomysł Dyzia, przepraszam go tu z tego miejsca bo miała tez być fotka z WRŚ, ale dronik zaczął mi głupieć i nic z tego nie wyszło…
przygotowania na grilla idą pełna parą, nawet sam Prezes WRŚ włączył się do akcji ;)…
a Czesiek jak to on miłośnik pieczenia, jest odpowiednio przygotowany – dzięki Czesiek raz jeszcze za pomoc
potem już posiedzenie i zabawa z tańcami 😉
dzionek bardzo udany, pogoda drugiego dnia mieliśmy super, zwiedzanie bardzo przyjemne mimo takiego miejsca jak Auschwitz…
dzień 3 i ostatni niestety, albo jak dla mnie i stety, bo jestem zmęczony tym wszystkim, jednak jako osoba organizacyjna czy prowadząca inaczej to wygląda niż jak jedzie się tylko w grupie, no ale nazwa Komandor do czegoś zobowiązuje 😉 heh, OK śniadanie rano godzina 8:00 i powoli zbieramy się na nasze rumaki…
ruszamy i po przekręceniu 3 km Artur dostaje flaka, tak więc postój i niezawodny Czesiek temat ogarnia… Czesiek do Ciebie tu jeszcze wrócę 😉
jedziemy sobie spokojnie wioskami gdzie doganiamy jakieś babcie jadące na msze we wsi, pytałem czy dołączą do nas, ale jakoś nie zrobiły tego 😉
trasa przyjemna bo wybierałem drogi boczne i chyba się to udało, pierwszy planowany postój to Tychy jezioro Paprocany…
dalej Promnice, co było niezła atrakcją dla większości grupy…
poniżej Małgosia i Artur…
są tez Pierchałowie, heh prawie jak w Familiadzie 🙂
Tychy zaliczone więc czas jechać dalej, wg planu jak na razie, pisze jak na razie ponieważ w nocy MEGA popadało i bałem się lasów, poniżej to droga z Promnic na Kobiór…
i kilka fotek jeszcze z Promnic
{lightgallery type=local path=images/mojewyjazdy/2018/kilkudniowe/oswiecim/3dzien/promnice previewWidth=100}Promnice Tychy{/lightgallery}
było trochę slalomu miedzy kałużami, ale udaje się i wpadamy na słynny mostek kolejowy…
w miejscu tym o mały włos bym nie poprowadził główna droga z obawą, że w lesie będzie błoto, ale na szczęście pytając uczestników jak jedziemy pada odpowiedź, że lasem nio to się ucieszyłem, trasa przyjemniejsza i bezpieczniejsza…robimy mały postój na trasie przy altance
podczas postoju dobiegają do nas osoby z pieskami, nio i zrobiło się zainteresowanie 😉
dalej lecimy lasem, drogą nie zbyt ciekawą, po niej przeszkody w postaci powalonych drzew…
jak i mnóstwem kałuż, ale dajemy rady 😉
w końcu wpadamy do Palowic, gdzie zabieram grupę na słynne miejsce zwane domkiem Shreka… wszyscy patrzą z niedowierzaniem…
ja jak to ja odpalam dronika i lecę do góry 😉
a i oto taki efekt latania 😉
jest tez fana Cyprzanowa…
WRŚ to chyba już nie muszę przedstawiać 😉
Ania tez pod wrażeniem…
domek załatwiony, nio to lecimy na Szczejkowice i lasem do Rybnika na Paruszowiec, ale gdzieś po drodze awaria w rowerze, Czesiek i inni się tym zajmują, a ja w między czasie ogarniam zdjęcia innych osób i zgrywam je do siebie 😉
awaria ogarnięta i jedziemy dalej, przed samym Paruszowcem dalej leży przewrócone drzewo i ledwo co da się przejechać…
ale udało się i wpadamy na tężnię, gdzie powoli się żegnamy, bo tutaj już część grupy odbija do siebie…
oj czułe te pożegnania jakieś 😉
super, aż łezka się kręci. Dalej lecimy przez rynek do Raciborza…
taki miałem plan, że odprowadzę ich osobiście tam, ale byłem taki wykończony, a myślę sobie, że sa osoby z Raciborza więc drogę znają to po co mam tam jechać nio i tak postanowiłem, teraz nie żałuję, bo częściowo w tym czasie powstała ta relacja, a tak to bym jeszcze miał sporo do przekręcenia korbą 😉
Podsumowując rajd w którym zadebiutowałem jako Komandor to chyba wszystko wyszło zadowalająco, przynajmniej tak mi się wydaje, ale to moja ocena. chciałbym jeszcze z tego miejsca podziękować BARDZO, ale to BARDZO Cześkowi za wkład jaki zrobił do tej rajzy, stał w ten upał przy grillu i robił kiełbaski, zamykał grupę, pomagał przy defektach, człowiek SUPER, Czesiek dzięki!!!, dziękuję też Jarkowi i Arturowi za odprowadzenie uczestników do Raciborza, bo jak by nie wy to na mnie by to spoczywało, także wielkie dzięki…
Dziękuję też Jankowi H. za wykonywanie zdjęć na trasie i za ich udostępnienie, przy okazji zapraszam na jego stronę klik
Dla mnie fajny rajd, może bardzo stresujący, ale jakoś to przeżyłem, dzięki PTTK, że mogłem coś takiego zorganizować…
a to specjalna pieczęć na ta okazję: