Zalew Szczeciński i dalej wybrzeżem
i
Szczecin – Świnoujście i dalej…ten czas już nadszedł to pierwszy w tym roku (sezonie) wyjazd kilkudniowy, jedziemy do Szczecina na Rajd Dookoła Zalewu Szczecińskiego z Gryfusa, ruszamy z Gliwic samochodem, tak więc startuję o godzinie 20-tej w kierunku Czerwionki Dębieńsko na spotkanie z Eweliną gdzie już razem kręcimy na miejsce…jeszcze fota w Rybniku
Krysia auto załatwiła, mega Ford Transit siedmioosobowy z paką na rowerki, tak więc pakujemy się…
i już prawie gotowe…nieźle upchane
przed startem wspólna fotka z naszą faną rajdową…Dyzio dzięki za pomysł z nią
Dyzio obstraja auto od środka faną
Ewelina już na miejscu ze swoim jaśkiem i gotowa na podróż 😉
no ale tu jest nasz rodzynek, kierowca nasza Pani Prezes Krystyna 😉
lecymy sobie nocną i nad ranem wpadamy do Gryfina, gdzie zatrzymujemy sie przy krzywym lesie
las naprawdę robi wrażenie, do tego poranne słońce zajebiście nam go doświetla…
jak krzywy to i fota krzywa i zwichrowana 😉
a tu sem ja z Dyziem…
Lasek odwiedzony więc czas dalej do Szczecina gdzie już nie daleko, auto zaparkowane i gotowi do rozpakowania naszych rowerków…
teraz czas na zwiedzanie miasta, na początek Zamek Książąt Pomorskich…
dalej Ratusz…
i reszta centrum miasta…
heh a tu Ewelina akrobację do fotek odpiernicza ;), poswięcenie na fajny kadr musi być 😉
zwiedzanko idzie dobrze, ale czas na kawkę…Ewelina pełne skupienie
zamówiona i czekamy na dostawę, śniadanko również zamówione
no kawusia jest…
i moja smażonka z trową tyż jest 😉
najlepsze było tu zajebisty Ferrarik stoi mówię do Dyzia ty zrób mi fota, a tu z Fiacika podchodzi gościu i wsiada do niego, odpala i nara 🙂
zwiedzamy dalej, a to fotka z dedykacją i specjalnie do mojej córki Korneli 🙂
miasto za nami i chcę już z tego hałasu się ewakuować, jedziemy na wzgórzę Arkony, gdzie spokojnie uzupełniam brakujące elementy 😉
dla mnie miejsce to super miejscówka…
no i koniecznie pifooo na tle też musi być…
dalej jakieś jeziorko też fajne miejsce… fotka z faną DBT, pozdro dla was ekipa
fana WRŚ też z nami na kiju 😉
Dyzio we własnej osobie zamyślony…
miasto i okolica zwiedzona, wykąpani, odświeżeni i ruszamy na miasto do punktu odbioru pakietów startowych…kurde z buta jakieś 3 km to było 😉
nio i wszystko załatwione, na zakończenie dnia jeszcze jedno malutkie piwko takie litrowe na raz i nyny 😉 – siedzimy w knajpie a czorne bryle dali na łoczach 😉
pobudka mega wczas bo o godzinie 7:00 organizator Gryfus chce wystartować, więć dajemy z siebie wszystko, na starcie bikecofe…
ludzi coraz to więcej…
Murcki też za kawą 😉
trójca święta 🙂 na szerokim kącie 😉
pakiet startowy odebrany…
fotka z Renegatami…
i śmigamyyyyy, do przejechania prawie 150 km w większości po stronie niemieckiej…
gdzieś w połowie przystanek na obiad w polu…
jest zupka i kotlecik, sporo tego i nawet smaczne 😉
ale zupy było mało więc zamówiłem jeszcze małego chmielika 😉
pojedzeni, wypoczęci to pomykamy dalej, prze demną Kartel Jarecki, Ania i Dyzio no i ja ale koszulki nie widać 😉
wcześniej jednak przy granicy wykonaliśmy sobie fotkę tylko ja z Dyziem nik więcej nie chciał ;p
tutaj mała kraksa, mała bo byłem tuż za nimi i widziałem to jak na dłoni, poszli na trawkę 😉
widoczki super…
pogoda dopisuje…
dalej przez Niemcy, to już promenada…
tutaj zostałem w szoku, Niemcy tu przeca je wszystko super tak to godajom ni ;), a tu na promenadzie takie szopki 😉
po drodze fotki tego i owego…
no i jesteśmy znowu przy granicy PL/D
samojebka…
po jej przekroczeniu od razu kierujemy się na nasze morze, a nie tam jakieś niemieckie 😉
miodzioooo, Dyzio szacun za pomysł z flagą, zajebiste to jest!!! – DZIĘKI
jeszcze grupen z mewami 😉
i takie tam na wesoło 😉
zachodzik piękny jest…
buuuaaa, jest MOC
a to hmmm no co fotka 😉
a tych ludzi spotkałem na plaży i okazuje się, że są Bełku koło Rybnika, zamieniliśmy kilka zdań, no i foto musiało też być 😉
i to na tyle w tym dniu…
przejazd super, pomysł ekstra, tylko tempo przejazdu jak na Tour De France, no ale cóż, można się było tego spodziewać po dystansie, było szybko i męcząco, ale daje Mega piątkę Gryfusowi…poniżej otrzymany medal z rajd…
teraz już SOLO
Świnoujście – Sianiożęty
a więc dziś dzionek zaczoł się około godziny 6:00 bo już pół godziny później byliśmy na śniadaniu, zaraz po nim pakowanie i udajemy się na plażę całą ponad trzysta osobową grupą…poniżej jak to Babcia Ewelinka mówi uśmiech szerokokątny 😉
grupen fotos z fanami…
i ruszamy w opstawie Policji w kierunku przeprawy promowej, jadę za babcią 🙂
no i wbijam na prom… ciasno ale dajemy radę…
zaraz po przepłynięciu nie było nawet czasu na pożegnanie się z ekipą WRŚ, bo gnali jak szaleni, więc niestety, odbijam i też gnam przed siebie, ale swoją drogą…
kieruję się na latarnię w Świnoujściu, po drodze bunkry…
i sama latarnia, nietety zamknięta jeszcze więc tylko fotka i dalej…
dalej kierunek Międzyzdroje, i tu jestem trochę zaskoczony, bo trasa ciągle w górkę i dół…
gdzieś po drodzę zauważam jakiś grub stary, więc wpadam i pstrykam…
w Międzyzdrojach wpadam do muzeum figur woskowych gdzie robię fotkę z Donaldem 😉
dalej kierunek druga latarnia w miejscowości Kikut, ale doajzd do niej to koszmar…co wycierpiałem a rower heh
droga totalnie leśnia dla MTB ok ale dziś się wymęczyłem, jadę tak sobie potem asfaltem i lukam na boczek a tu gość za mną łeb w łeb 😉
po drodze miasteczko Trzebiatów…
dalej kierunek Niechorze, trasę jaką wybrałem to hmm dalej na mtb, ale cóż jadę…
to nie koniec 🙂
drogi mnie wykańczają, a jak zobaczyłem ten znak i nawieżchnię to się załamałem 😉
ale jakoś to wszystko pokonuje i wbijam do Kołobrzegu pod latarnię zrobić sztympel do książeczki, ale niestety zamknięta i musi wystarczyć fotka
potem już lecę w kierunku Sianożet, gdzie miałem plan zanocować, lecę promenadą, ale jest w remoncie widzę zakaz, ale kupę ludzi z przeciwka jedzie, więc też to robię, ale to był błąd…
droga totalnie rozkopana na odcinku lekko 2-3 km, prawie cały musiałem przejść z buta bo nie dało się jechać…
w tym miejscu kiedyś był mostek, był
no ale w końcu docieram na metę, odbieram kluczyk i pomykam szczęśliwy do domeczku…
buuuaaaa
no i tego mi trzebabyło 😉
także na tym dzionek się kończy, coś na ząb i do wyrka…jestem pod wrażeniem jak wybrzeże jest puste od turystów poza sezonem, nigdy tego nie widziałem totalne zero ludzi, kanjpy wszystkie pozamykane…nie ma nawet gdzie zjesć
Sianożęty – Kluki
nio i kolejny dzionek czas zacząć, pobudka godzina 7:00, śniadanko na dworze, kawka też, pogoda jak narazie jest OK…
startuję punktualnie o 8-mej, kierunek Gąski (latarnia), ale nie zatrzymuje się przy niej nawet, tylko fotka z daleko, ponieważ byłem już na niej kilka razy…
dalej miejscowość co niejednej Pani by się podobała 😉
mała przerwa w Mielnie przy Morsie, pozdrawiam z tego miejsca raz jeszcze Białego Miasia z Jastrzębia 🙂
był Mors to i rybka się znajdzie 🙂
jedziemy dalej, pogoda się pierdzieli i zaczyna padać do tego dość mocno…no ale trzeba naginać, pada ale jest dość ciepło…
zatrzymuje się przy 16-tym południku geograficznym, mała fotka i dalej
po drodze wprost jakaś gospoda obora, pisze o tym bo byłem głodny właśnie 😉
dalej kierunek Darłowo, Darłówek i kolejna latarnia zaliczona, heh zaliczona to kpina jest jakaś, obiekt zamknięty i tyle…
pogoda się poprawiła, teraz mocno wieje, naprawdę mocno na szczęście w plecy 🙂 w końcuuuuu 🙂
gdzieś napotkałem jeszcze zająca wielkanocnego z jajem 😉
po drodze pola i lasy, wiatraki
i kolejna przerwa gdzieś tam, teraz czas na kawkę…
była kawka to i czas na browka po drodze dalej…
jadę sobie pięknie w kierunku Jarosławca, a tu znowu jak to w czorej było zakaz i tyle, z tym że dziś już nie ryzykowałem i nie pchałem się na ten remont od razu obrałem objazd…
no i objechane, czas jechać pod latarnię, oczywiście też zamknięta…
zamknięta, ale jest jakiś nr kontaktowy no to dzwonię i pytam co i jak, a gośc mi gada, że nie ma sezonu i tyle
prujemy teraz do Ustki jest info ile mi jeszcze km zostało 🙂
nio i docieram…
nawet tu ładnie, pokręciłem się trochę po miejscu…
i wpadam też pod latarnię no i Ustka, a latarnia co? nieczynna…
i taki mix…
w planie jeszcze jedna latarnia na dziś, a jest nią latarnia w Czołpnie, jestem na miejscu i zaskoczony totalnie, znajduje się ona na górce, dojazd masakryczny, ale krótki, roweru na górę wepchać nie ma sensu, sam piasek, schodów do pokonania ojjj nie wiem, ale dużo, więc biorę wazne rzeczy do kieszeni, rower odstawiam i wbijam na górę, ale nie docieram pod samą latarnię bo rower tracił mi się z oczu i bałem się trochę, no cóż… schodząc na dół zauważyłem dopiero jaki rośnie las wokoło mnie, te drzewa nadawały by się do jakiegoś horroru 🙂
zjeżdżając juz na dół spowrotem bo musiałem się trochę wrócić napotykam jakiś stary grób przy drodze…
tutaj kolejny już w miejscowości Kluki
do tego stara wieś Kluki, super to wyglądało…
jestem na miejscu po przekręceniu 173 km, zmęczony dość mocno, no bo w końcu jazda tramwajem nie jest lekka 😉
w Klukach szukam miejsa na przespanie się, nie było z tym problemu, ponieważ jest tych noclegów tu mnóstwo, co prawda sezonu jeszcze nie ma, ale to i dobrze bo za 20 zeta mam niezły nocleg 🙂
Kluki – Gdańsk Olszynka z małą pomocą PKP 🙂 (wtorek)
Nocka udana, do tego tania bo ceny po za sezonem, mieszkanko OK, ale mega zimno no cóż, cena robi swoje ;), ale woda była ciepła jak sobie ją nagrzałem ;), noc przespana jak już pisałem no to pobudka godzina 6:30 i 7:15 start kierunek Żarnowiec i takie tam, Kluki miejscowość gdzie spałem to ostatnia wiocha, niesamowite gdzie ludzie mieszkają, ok szukam drogi do jazdy, szukam i szukam w końcu jest jakiś kierunkowzkaz znak zakaz z info nie dotyczy rowerów, szlak żółty z informacją że droga mocno uszkodzona, no ale jechać trzeba, także początek trasy makabryczny chodź przyjemny co do natury, bagna niesamowite, a to było sucho jak bym miał po deszczu tam jechać to nie mam pojęcia czy ta relacja by powstała ;), widokowo trasa piękna…
tam gdzie bardzo mokro to przygotowane sa jakieś drewniane podjazy…ale tam gdzie ich nie ma to i tak jechać się nie da tylko z buta i do tego buty przemoczone…
ale w końcu to Park Narodowy – Słowiański
jadę i jadę i już powoli się wkurzam długo jeszcze będę pchał ten rower kur… :), ale w końcu wylatuję z lasu i wpadam wprost do jakieś zagrody 🙂 szybko ją przemykam…
wyjechałem z bagna to wpakowałem się za niedługo w piasek, kuźwa…
piasek i piasek dosłownie pchałem tego mojego tranwaja przez jakieś 6-8 km kosmos, wykończyła mnie dziś ta nawierzchnia, dlatego jak tylko zobaczyłem asfalt to radość nie do opisania 😉
heh radość no była, ale kurw…. zaś to samo i znowu kilka kilomatrów…miałem już serdecznie dość, kur…y leciały co sekundę miałem chęć dupnąc tym kołym i se legnoć 😉
ale za chwile myśl pozytywna i jeste OK 🙂
w końcu chyba najgorze przede mną, wbijam do miejscowości Stilo gdzie znajduje się latarnia morska, ale dostęp do niej taki sam jak miniona droga więc od razu się ewakuję 🙂
wracam kawałek spowrotem też niestety kawalek piaskiem, naprawdę nie mogę uwieżyć gdzie ludzie mieszkają na jakich zapomnianych miejscach niektóre z tych piaszczystych dróg to drogi dojazdowe do kilku domów, masakra…ale wpadam w końcu na asfalt i widze znak…
do Wejherowa jeszcze kawałek mam, jadę w kierunku Żarnowca, gdzie znajduje się wodna elektrownia, po drodze jakieś szrekowate fikurki 😉
za nimi jakaś fajna wieża widokowa, ale zamknięta, trudno jadę dalej…
jade i widzę znak zakazu, albo i nie widze bo jadę dalej przez niego, zjazd jak jasna cholera to góra, na niej zbiornik wodny elektrowni, zjazd był mega miałem tylko obawy że na dole będzie brama i będę dymał spowrotem a to by mnie rozwaliło już chyba dziś ;), ale na szczęście było OK, na dole jadę obok elektrowni…
Żarnowiec za mną i kilka innych miejscowości, wbijam do Pucka, zmęczony już na maksa, a do Gdańska jeszcze jakieś 65 km, masakra, konsumuję obiadzik bo sił juz nie miałem…
i podczas obiadu wpadłem na pomysł że podjadę sobie do Gdyni cugiem to jakieś 35 km, buuuuaaaa no i tak zrobiłem 🙂
heh tranwaj w pociągu dobre to jest 😉
nio i po 40 minutach jestem w Gdyni, gdzie zaliczam latarnię morską czynną o dziwo w porównaniu do innych
jadę sobie ścieżką w kierunku Gdańska…bardzo się ciesze z tego powodu 😉
Gdańsk pokonuję dość szybko zahaczając tylko o kolejną latarnię heh nieczynną, pomykam przez miasto i byle szybko do Olszynki na nocleg…
nocleg załatwiony na firmowym mieszkaniu co mnie bardzo uszczęsliwia bo za freee 😉 nio i to by było na tyle jak narazie, pisze to i ledwo co widze na oczy, ale jest udało się, plan na jutro to Malbork a jak wyjdzie to się zobaczy…
pozdro dla czytających to 😉
Gdańsk Olszynka – Krynica Morska (środa)
pobudka godzina 6:30 sprawy poranne i powoli do jazdy, niestety pogoda za oknem nie zadowala, pada deszcz nie jakoś mocno, ale w kubraczek trzeba wskoczyć, jeszcze śniadanko…
i jedziemy w deszczyku, heh narazie deszczyku i miałem nadzieję, że tak pozostanie, ale to co przyszło potem to brrrr, no ale po koleji 😉
jadę narazie na Westerplatte, niby blisko, ale kurde po samym Gdańsku niż z niego wyjechałem miałem na liczniku 32 km, masakra, ale pochwalić trzeba ścieżki rowerowe bo dość fajne i dobrze oznakowane, jazda praktycznie ciągle nimi pod samo Westerplatte…poniżej fota na terminalu kontenerowym, to tylko takie zboczenie zawodowe ;), zrobiłem go dlatego że robie czasem w Gliwicach Porcie i tam kontenery to ze trzy na kupie stoją max a tu sami zobaczcie 😉
docieram na Westerplatte i mała sesja foto z fanami WRŚ, DBT i Rybnickiej…
dalej Westerplatte słynny Pomnik, tutaj na szczęście jeszcze nie pada za mocno i jakieś tam foty można popstrykać…
dalej jadę na Wisłoujście, docieram na miejsce no ale kuźwa i tego nie rozumiem zamknięte nawet sztympla nie idzie dostać, pukam, wale o wrota i wyłasi cieć, mówię co i jak, no i dupa ja łon nic ni mo jest zawarte przeca – szok buuaaaa, mom fota i mom was w d….
a tu jest ta wspomniano fota 😉 co? nie lepsza jak sztympl 😉
o fanie DBT też nie mogłem zapomnieć tym bardziej, że nieźle mi kibicują podczas tej rajzy…dzięki
ok Gdańsk zaliczony, wpadam mimo fatalnej pogody na myjnię, bo trzeszczy piosek w kiecie jak jasna cholera musioł żech to spłukać 😉
no i umytym kołym cisna dali 😉 po 5 km zaś trzeszczy wszystko 😉
to już obrzeża Gdańska rafineria Lotos foto po co no domyślcie się, moje zatrudnienie właśnie tu jest…
jadę w tym deszczu daje jak skurw…. ale nawet da się w takich warunkach jechać sandały i skarpetki sprawuja się znakomicie, wiem jak to czyto jakaś PANI to tera jest śmiech, ale mam to w d… jada dali 😉
gdzieś na wysokości Mikoszewa jeszcze przed przeprawą promową dostaje pana, kurde pana czy gumę? nie wiem kto to czyto(a) a no dostołech kapcia i ci….l ;), a że kapeć był 20 m od szkoły to i przystanek się znalazł, biorę się do roboty a tu dzwonek szkolny kurde wiela dzieci, widownie to miałem niezłą, ale do roboty tylko moje ręce ;), a tak swoją drogą to kawałek szkła nieźle mi opnę rozpierdzielił…
a po co ta fota? a niech już jest…
kapieć zreperowany i mam nadzieję że dojadę gdzieś, bo opona kiepsko wygląda, docieram na prom przed Mikoszewem, a tu kużwa pech i zaś nieczynny, nie ma sezonu i ciul, szlak by to kurw…. trafił, a to co na zdjęciu widzicie to rejs techniczny dosłownie 5 minut i bym na niego zdążył, jak by nie ta pierońsko pana wrrr
a tu mocie podgląd na mapie jak zech dup… przez niego na około można powiedzieć że dostałem bonusa 20 km i jakieś 1,5 godziny bo tyle mi to zajeło, czemu tak długo? no bo pod wiatr w jedna strona i mocno… jak to mój kolega Filip mówi “w morde wind” 😉
uffff objazd ogarnięty i czas na przebranie się i coś ciepłego więc w Mikoszewie zatrzymuje się na Orlenie i robie to 🙂
jadę dalej w stronę Krynicy Zdroju i tuż przed nią znowu brak powietrza, ale w sumie się nie dziwie mając taką dziurawą oponę…dopompowuję luftu i jada dali bo to już konsek…
wbijom na kwatera, za chwila jak dupł… z nieba buuuaaa grad, wiater i nie wim co jeszcze, ale odczekuja to i biera się do roboty załatanio pany…
myśla se spoko ogarna temat, opona bo dziura jest niezło musiołech jakoś załatać, wzmocnić, no to sami widzicie jak to żech zrobioł 😉 wim teraz bydzie kupa śmiechu no ale kurde trzeba se radzić, wyciągom nowo dyntka z bananym na gymbie, a tu kurw…. dyntka jest ale wyntyl samochodowy a jo potrzebuja presta i w tej chwili banan zniknoł z gymby 😉
no ale mom nadzieja, że jutro zajada do Malborka i Tczewa, Tczewa dlatego, że niestety prawdopodobnie kończa rajza, w sumie nie wiem czy niestety plan jaki zakładałem to zostanie chyba osiągnięty, dobrze mi szły pierwsze dni i podgoniłem trochę czasu dlatego myślałem że pojadę dalej przynajmniej do Włocławka trasą Wiślaną, ale zważywszy na stan opony i do tego dokuczliwy ból w nogach, bo też się pojawił prawdopodobnie odpuszczę to, ale jeśli tak się stanie to i tak jestem MEGA zadowolony z SOLO rajzyyyyyyy 🙂
a teraz ida spać i jutro łobejżymy co i jak bydzie, prognozy przynajmi lepsze na jutro głoszom 😉
Reasumując dzisiejszy tripek doszedłem do zrozumienia jak poruszają się emeryci, bez urazy tutej proszę, nic ich nie goni więc jadą ile czas i siły pozwolą, dokładnie jak ja teraz, miałem jakiś zapas czasu dlatego nie śpieszyłem się i nie katowałem dalej, jest to nie do opisania uczucie…pozazdrościć tylko…pozdrawiam wszystkich znajomych emerytów 😉
dobranoc wszystkim 🙂
Krynica Morska – Malbork – Tczew (czwartek)
nio i koniec spania, fajnie wypoczołem po ciężkim minionym dniu, to był dobry pomysł aby nie gnać do Malborka na zbity pysk, tylko zatrzymać się w Krynicy, dobrze mi to zrobiło tym bardziej, że noga pobolewała, a nie chciałem się dorżnąć :). Krynica fajne miasteczko turystyczne pełno tu noclegów, ale nie ma jeszcze sezonu i jest problem z jego dostaniem wszycy remontują tak się tłumaczą, ale w końcu coś znajduję i ogarniam się ufff 😉
Podudka godzina 5:30 i bicie się z myślami co robić dalej kończyć rajzę w Tczewie czy też kręcimy dalej, ciężka decyzja, ale zważywszy na to, że w maju mam trip do Nysy i potem do Pragi to nie ryzykuję i postanawiam dokręcić do Malborka i zakończyć rajzę, plan i tak jest zrealizowany bo taki zakładałem, a że zaoszczędziłem 1 dzień to mogłem jeszcze pokręcić wzdłóż Wisły, no ale już koniec, jestem zmęczony i MEGA zadowolony.
Ruszam na trasę o 7:00 z nadzieją i myślą, że zdążę na pociąg na 13:44, jedziemy wcześniej jeszcze małe zwiedzenie miasteczka w tym latarnia, obowiązkowa do szlaku latarni i na tym mam cały szlak zaliczony :), zrobić tylko kronikę i wysłać do weryfikacji.
Kusiło mnie jeszcze podjechanie na granicę PL z Kalingradem, ale po pierwsze mało czasu, a po drugie tam nic nie ma tylko piasek i las, więc odpuszczam…
trasa w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego…
heh no w tym miejscu mnie pieski trochę pogoniły, takie małe karakany a sprawiły to, że noga przestała mnie boleć i dostałem kopa 😉
psy gonią, noga boli, do tego wiatr dość mocny, jadę ciągle pod niego, dosłownie 15 km/h to max chyba co mogłem osiągnąć…
zmęczony na maksa, więc przystajemy gdzieś w polu na przystanku i posiłkujemy się 😉
jadę i jade wioskami, ale w końcu jest Malbork buuuaaa
pięknie już zapomniałem o kryzysach, bulach i takich podobnych 😉
heh ale jest MEGA 🙂
jak Malbork no to teraz czas na sesję foto z WRŚ 😉
następnie koszulka Filipowych Kilometrów od Filipa…
radość trwa 😉
z Malborka jadę już pociągiem do Tczewa, gdzie mam 2 h na pociąg dalej, więc udaję się na miasto…
kawka na wzmocnienie z dedykacją dla Pjotra 😉
a tu już perony w oczekiwaniu na pociąg…
pozdrowienia diabelskie…
nio i jest wow do tego całkiem fajne te pendolino 😉
rowerek zapakowany, parking 6-cio miejscowy a ja tu samotny 😉
nio i siedzimy sobie grzecznie z izotonikiem i lapkiem na nogach pisząc właśnie to co czytacie ;), reszta potem się ukaze 😉
do Rybnika wpadam o godzinie 22:40 naszczęscie zdazyłem na przesiade w Katowicach na ostatni pociąg KŚ, miałem na nia 12 minut z czego pozostało 5 minut bo mieliśy lekie opóźnienie, ale udało sie uffff, wyskakuję na Paruszowcu i wbijam na mijnię na BP, myjac mojego tramwajka i dalej pod Bazylike gdzie robię ostatnie foto 🙂
PODSUMOWANIE:
No i to już jest koniec nie ma już nic ;), no nie tak do końca nie ma nic bo są super wspomnienia, fajna przygoda…nie wiem od czego zacząć to podsumowanie, i czy coś z tego będzie, ale próbujemy ;), no więc tak.
Plan tej wyprawy został osiągnięty, był to plan na dziko, w ciemno bez dziennych postanowień dystansowych czy noclegowych, jechałem w ciemnio i tak długo jak mi sił starczyło, wyszło różnie, ale mniej więcej dziennie pokonywałem około 150 km w różnym ale to naprawdę różnym terenie, wybrałem się na moim nowym treku gdzie mam opony szosowe i nie wiem czy do końca to był dobry pomysł, ale w sumie chyba tak, bo ten rower jak tylko asfalt poczuje pod gumą to idzie jak wściekły mimo, że ma niezły bagaż do utrzymania, przed wyjazdem ważyłem rower i wyszło 45 kg (rower + bagaż) do tego ja jakieś 85 kg heh no to jest, było co ciągnąć 🙂
Trasa tripu zrodziła się na podstawie latarni morskich wg ich szlaku i przy okazji zaliczałem też brakujące miejscowości dużego rajdu dookoła Polski, co spowodowało mocne odbijanie od szlaku, ale mam to 🙂
Wracając do planu trasy to miałem zaplanowany też Hel, ale jako, że byłem tam już dwa razy to z powodu zmęczenia i darmowego noclegu w Gdańsku z niego zrezygnowałem, spotkałem się z opinią dlaczego ominąłem takie miejsce, no cóż ja na to, nie można mieć wszystkiego co nie 😉
Zapomniałem napisać na początku coś o rajdzie z Gryfusami, no to kilka zdań. Rajd przez nich organizowany wg mnie to Gryfus stanął na wysokości zadania prawie pod każdym względem, jedynie czego bym się delikatnie czepił to tego, że tempo jakim jechaliśmy przez Niemcy to jak na taką grupę to tempo wariatów :), naprawdę gnali na całego, a ja na rowerze te swoje bagaże jedni się dziwili czemu tego na auto transportowe nie dałem, no a ja no to, bo jutro i tak sam to będę targał więc niech się nogi przyzwyczają ;), ale naprawdę przez te lasy trekiem szarpało na wszystkie możliwe strony ;), rajd super, pogoda dopisała, co prawda nie brałem udziału w całym bo tylko na odcinku 150 km Szczecin – Świnoujście bo później odbijałem na solo… Gryfusy pozdrowienia dal was, MEGA impreza i organizacja!!!
OK wracając do mojego samotnego tripu chciałem jeszcze dodać, że naprawdę jeśli ktoś się wybiera na szlak latarni morskich to tylko rower MTB bo drogi od Świnoujścia do prawie Władysławowa to kosmos tak zróżnicowane że nie mogłem w to uwierzyć…
Dobra starczy tego bo nie będę zanudzał, a i już mi się nie chce pisać 😉
Podsumowanie podsumowania 😉
Mam zaliczone wszystkie latarnie wybrzeża, no oprócz Helu i Jastarni, ale one już ostatnio zaliczyłem więc odznaka będzie ;), całe wybrzeże rajdu dookoła Polski tez już mam zaliczone.
Podziękowania dla WRŚ z którymi to jechałem busem i kręciłem po Szczecinie, podziękowania też dla Krysi, która to uświadomiła mnie abym pokonywał wybrzeże od Świnoujścia do Krynicy bo jest podobno lepiej z wiatrem i musze jej przyznać rację bo tak było – dzięki
Dzięki wam za kibicowanie na fb i mojej stronie
pokonany dystans to prawie 900 km