2017,  rajzy kilkudniowe,  wyjazdy zagraniczne

Bornholm 2017

Nio i nadszedł kolejny wyjazd spontaniczny, spontaniczny bo nie był planowany jakoś szczególnie, jedziemy z Dyziem na wyspę juupiiii 🙂 podbijamy Bornholm samotnie bez żadnego przewodnika i takich tam, a jak będzie to się zobaczy:), bilety na pociąg do Kołobrzegu już zakupione, na rejs promem do Nexo również w tym i na powrót, no bo wrócić trzeba 🙂

 spakowany…

godzina 7:40 i startujemy w kierunku Gliwic na stację PKP i do Dyzia 🙂

do Gliwic jade przez Kamień, Książenice i Knurów aby nie jechać główną drogą 78, trasa piękna chyba to będzie moja ulubiona do Gliwic…

docieram do Gliwic na gbodzinę 9:30, na miejscu czeka Dyzio z żoną 🙂

no i w pociągu jedziemy sobie już do Kołobrzegu, na pokładzie w przedziale spotykamy Pana który nam ładnie opowiada o Bornholmie, nieźle go już zna, więc pobieramy jak najwięcej cennych wiadomości 😉

 

tyle jak na razie relacji, jedziemy dalej cugiem do Kołobrzega 😉

pozdrawiam tu zaglądających 😉

Docieramy do miejscowości Wrzosowo i tu pociąg staje i dalej nie jedzie, pada komunikat o postoju przynajmniej pół godziny, no to szybka decyzja i wypadamy z pociągu i wsiadamy na rumaki, mając do przejechnia jakieś 20 km…

na zdjęciu widac gościa który nam towarzyszył od Gliwic, to w zasadie sąsiad Dyzia bo mieszkał w Sośnicy :), to z nim właśnie rozmawialiśmy o Borholmie bo zna go na wylot – pozdrawiamy

no to jedziemy… a reszta czeka na pociąg 😉

jedziemy, a tu nagle koniec drogi, buduje się nowa droga, ale nie wracamy się tylko prowadzimy rowery i przechodzimy przez plac budowy, ciec coś tam do mnie pyszczył, ale szybko go spławiłem 😉

Dyzio wpada na pomysł nadjechania do Gąsek w celu zaliczenia latarni morskiej, no to nie zastanawiając się długo zmieniamy kierunek i wpadamy do Gąsek

oczywiście nie mogliśmy sobie też odpuścić podjechania na nasze wybrzeże co czynimy 🙂

po atrakcjach pędzimy do Sianożętów na nocleg, robimy też mega zakuoy w Biedrze bo ponoc na wyspie są ceny kosmiczne i każdy nam mówi bieżcie dużo jedzenia z Polski co też czynimy 😉

 na tym dzionek kończymy i czekamy na jutrzejszy 😉 

02.09.2017 drugi dzień tripu – Kołobrzeg – Bornholm – prom

Noc dość krótka, bo cas spania to jakieś 5 h, rano wczesna pobudka, pakowanie się i jedziemy do Kołobrzega na prom, godzina odpływu 7:00, pogoda nas nie rozpieszcza, mokro i zimno, ale trudno prognozy są dobre więc tym żyjemy ;)… 

jeszcze ciemno a my już kręcimy…

jedziemy cały czas promenadą, widoczki już na morze, a ten poniżej to widok w kierunku Bornholmu, gdzie zmierzamy..

godzina 6:20 wpadamy do Kołobrzega, pogoda coraz to gorsza deszcz i zimno, no ale cóż, jechać trzeba z nadzieją 🙂

pakujemy się na pokład w mocnym deszczu, część ludzi już w środku, mimo że byliśmy dość wcześnie to już ledwo miejsca siedzącego dla nas starczyło, pogoda do bani, ale nadzieja jest i już po kilkudziesięciu minutach się poprawia…

płyniemy sobie, jest TV na pokłdzie, muzyka, piwko, kawka czyli do każdego cóś, Pjoter do ciebie też ;), od czasu do czasu obak nas przepływa jakaś mała łódka lub coś większego jak kontenerowiec…

w oczekiwaniu…

kajuta z barem…

po przepłynięciu jesteśmy o godzinie 11:30 na miejscu w miejscowości Nexo, gdzie jest szybka i krótka odprawa pasażerów, i id tego czasu jesteśmy zdani tylko na siebie, więc odpalam mapkę i jedziemy z Nexo do miejscowości Akeakerby, gdzie zaplanowałem pobyt (noclegi), z tego miejsca w każdy dzień wyruszamy w trasę około 50-80 km, wpadamy na miejsce około godziny 13-tej i tu no zaczynają się schody jeśli jest się tumanem i nie zna języka obcego, dogadanie się to było wyzwanie, no ale wspólnymi siłami z Dyziem na miki się udało i mamy klucze i kajutę :),

rozpakowujemy graty i śmigamy w trasę po wyspie buuuuaaaa ;), jedziemy i na pierwszy plan trafia nam się piękny Kościół Rotundowy, gdzie wchodzimy do środka za opłatą 1.5 euro…

kawałek dalej już piękne widoczki…

jak widoczki to widoczki :), a co mi tam 😉

 kręcimy tak sobie przed siebie z jakimś planem i wpadamy w miejsce oznaczone tak

zastanawialiśy się co to, okazało się że jedziemy po otwartym rezerwacieżubrów, wyjazd i wjad zabezpieczony specjalnym przelotem, tak aby zwierzyna nie wyszła…

dalej napotykamy piękny stary wiatrak, których na tej wyspie podobno nie brakuje…

widoczki przepiękne…

piękne też było miejsce gdzie jechaliśy lasem i polną drogą, a tu nagle zauważamy dwa piękne konie w oddali, chwilę po tym nas zauważają i pędzą w naszym kierunku, na szczęście było tam ogrodzenie pod napięciem, no ale przeżycie niezłe, koń piękny i naprawdę duży więc w pewnym momencie poczułem nawet strach…

 tak zwana samojebka 🙂 tym razem z końmi z dedykacją do mojej córki Korneli 🙂 

najlepsze było to, że od jakiegoś czasu zauważyłem budki przy drodze bez żadnej obsługi gdzie jak sie okazało, bo przy jednej się zatrzymałem, można kupić to i owo, są tam owoc, warzywa, antyki i inne z wyceną, natomiast do stołu jest przymocowana skarbonka zamknięta na klucz i na towarze cena, więc jak coś chcesz to wrzucasz do skarbonki i tyle…heh pomyślałem jak by to było u nas ;)))) chyba można sobie to wyobrazić 😉

taka sama sprawa dotyczy tu na wyspie zabezpieczenia samochodó czy rowerów, wszystko jest otwarte nawet my nie mamy spiętych rowerów na kampingu SZOK :). na koniec jeszcze fotka w końcu razem z Dyziem i flagą WRŚ, ale myślę że jeszcze ich będzie trochę 😉

03.09.2017 – trzeci dzień

Dzień zapowiada się pięknie, słoneczko się przebiło przez chmury i zaczyna mocno świecić, poranne obowiązki, śniadanie i godzina 10:30 ruszamy spokojnie w trasę, do pokonania na dziś odległość trochę ponad 50 km, ktoś się wyśmieje i powie heh, no ale z takim właśnie zamiarem tu przyjechałem, żeby wypocząć i zobaczyć na spokojnie wyspę a nie naginać kilometry…a więc ruszamy i już po kili=u kilometrach zatrzymuje nas łądny wiatrak gdzieś na prywatnej posesji…

kręcimy pięnymi terenami, gdzie wpadamy dość szybko na wybrzeże i jak to mówią kopara nam opadła :), widoczki przepiękne do tego nasze Polskie pifko 😉 i co tu chcieć więcej 😉

no to teraz się trochę pobyczymy 🙂 jak na majorce heh 🙂

fana WRŚ była konieczna w tych klimatach 😉

jeszcze kilka fotek na plaży…

czas jechać dlaej, ale widoki podobne bo jazda wzdłóż wybrzeża ciągle…no może jeszcze jedno foto z moim rumakiem 🙂

fajne było to że jak podchodziłęm do roweru to zauważyłem kilka osób koło niego, niemców którzy robili sobie fotki na tle mojej flagi PL, fajne to było coś zagadywali do mnie no ale cóż moje profesorskie wykształcenie nie pozwoliło mi się odzywać, ale mając takiego pomagiera jak Dyzio nie mogło być inaczej dogadaliśy się i było OK, YES OK

jedziemy dalej i kolejna plaża z bombowymi widokami…

wybrzeże zaliczone w jakieś części zobaczyłem na własne oczy jak różne ono może być na wyspie jedne miejsca piękna i przejżysta woda, czyta, piasek drobny, poprostu pięknie, a kilkanaście kilometrów dalej już kamienia, glony i zapach ryb…

jedziemy dalej, postój przy małym kościółku…

i co mnie osobiście użekło to cmentarz (groby) pięknie, może to słowu tu nie pasuje, ale bardzo mi się to podoba, na ziemi mała tablica z kamienia i to wszystko, a nie jak u nas czy w wielu innych miejscach grobowce bogate i wypasione fujjjjjjj

kolejny przystanek to pole, poprostu pole i słoma :), chowamy się za nią bo mocno wieje i do tego bardzo zimny wiatr, zmusiło nas to ubrania kurtek, ale i tak bardzo rzyjemnie jest 😉

oczywiści na polu nie zabrakło napoju, Diablo pozdrawiamy Cię z tego miejsca i wspominaliśmy Cię 😉

no i na koneic jeszcze wskoczyłem na fazie z rowerem na słomę 🙂

04.09.2017 4 dzień na Bornholmie

Dziś pogoda nie rozpieszcza, rano bardzo pochmurno do tego przed zaplanowanym wyjazdem zaczyna dość mocno padać, postanawiamy odczekać w domeczku jakiś czas i pojechać później, no i tak zrobiliśmy start w trasę o godzinie 11:30 już bez deszcze, ale pochmurno, jedziemy z nadzieją w kierunku miejscowości Rone, gdzie po drodze pogoda zmienia się w lepszą i daje nam nadzieję na dobry dzień 🙂

Każdego ranka gdy wychodzimy przed domek towarzyszy nam fajny piesek sąsiadó w kampingu 🙂

heh jak jesetm na temacie piesków no to przedstawiam fajne foto na jakieś posesji 🙂

jedziemy sobie spokojnie, czasem trochę pokropi, ale nie jest źle, przystanek przy kościele rotundowym, gdzie podobny już zwiedziliśmy drugiego dnia, więc do tego już nie wchodzimy tym bardziej że wstęp płaty w eurosach 😉

kawałek dalej ładnie przyozdobiony domek, a raczej jego obejście, widząc coś takiego nie mogłem się powstrzymać 😉 córa już dawno wyrosła więc przymiarkę wziołem :p mam nadzieję że tego moja żoneczka nie czyta 🙂

dalej kolejny kościół…kurde chyba się cholera nawracam :p 

kościół jak kościół, ale jak już wcześniej wspominałem na temat pochówków tutaj znowu zaskoczenie zobzczcie sami jak tu groby wyglądają…

jeszcze jedna fotka fany PL na tele kościoła i jazda dalej…

trasa mocno pagórkowata, nie spodziewałem się tutaj takiej, Dyzio mocno zasapany, ale daje synek rada 😉

raz z górki, raz pod górkę i tak aż do pięknego miejsca…

jak fajne miejsce no to i fajna samojebka 😉

teraz jedziemy ciągle wybrzeżem, więc widoczki znowu piękne, mimo że słoneczka brak…

takie tam kolano, logo, plaża, morze 😉

powyżej fotka jak fotka, ale ta poniżej przedstawia spędzanie wolnego czasu 🙂 

kolejne fajne miejsce, jakieś wydmy czy coś tam, wrażenie robi…

i koleja fana PL

kręcimy dalej i wpadamy do stolicy o nawie Rone, miasteczko dość duże z tego co do tej pory zobaczyliśmy, oglądamy port gdzie przypływają duże statki…

miasto jak miasto dużo szumu, tłoczno i niejako, wyjeżdżamy szybko i wpadamy w lepsze miejsce ;), napotykamy na domek na wodzie, domek shreka 🙂

kawałek za miastek mały porcik już bardziej urokliwy jak poprzedni…

gdzieś tam po drodze wpadamy na ciekawe molo, heh ciekawe bo jazda po nim byłą mocno stresująca, długość jakieś 150m ślisko i dziury między deskami, kurde strach jak cholera, ale żyjemyyy 😉

trasa dzisiejsza dobiega końca, zbliżamy się powoli do Aakerkaby, zachaczając jeszcze po drodze w jedno fajne miejsce z plażą, gdzie kożystam i kąpie się mimo braku kąpielówek i pochmurnej pogody, super klimat, z pewnością jeszcze to powtórze 🙂 fotek nie będę tu lepiej przedstawiał ;), dam za to w zamian fotkę do wglądu, kolejne piękne konie pasące się, jest ich tu naprawdę mnóstwo, robiąc to foto od razu musiałem je przesać córce, któa bardzo lubi te klimaty, pozdrawiam Cię i całuski do Ciebie Kornelko 😉

trasa dobiegła końca po przebiegu niespełna 70 km i po kolejnym dniu wojaży na wyspie wygląda to mniej więcej tak:

video z rajzy…

5 dzień 05.09.2017

Ranek powitał nas niestety deszczowa pogodą, pochmurną i niestety humorki kiepskie, no ale cóż trzeba i tak jechać :), odczekujemy jakiś czas i o godzinie 9:30 zaczynamy, jedziemy lekkiej mrzawce, da się jechać, ale o widoczkach można zapomnieć…

ciężko się kręci, ale po przejchaniu trochę ponad 30 km czyli jakieś 2 godziny, bo tyle trzeba tu liczyć na pokonanie takiego dystancu, przed wyjazdem ktoś mi powiedział i uświadomił mi to że tu na Borhholmie nie ma górek, kurde nie mogę sobie przypomniec kto to był, ale nawet i dobrze dla niego bo wrrr ;), tutaj zależy z jakiej strony wyspy, ale ogólnie sa tu niezłe ciągłe podjazdy i zjazdy więc 15 km na godzinę to spoko szybkość ;).

Jedziemy i w końcu deszczyk odpuszcza i zatrzymujemy się przy pierwszym widoczku n morze…

plaża piękna aż mnie rwie do wykąpania się ale niestey warunki nie pozwalają, zimo może do wytrzymania, ale fale dość niebezpieczne i odpuszczam…

zamiast kąpieli foto z faną WRŚ 🙂

jedziemy dalej, mijamy fajny domek z nieźle ogarnietym ogródkiem jak dla mnie…

kawałek dalej fana Dani jak to tu często bywa, przykładam i naszą PL no i efekt jest 😉

docieramy w końcu do naszego dzisiejszego celu jakim jest koniec wyspy (cypel) miejscowość Sandvig, gdzie myślałęm że rowerem pojedziemy dokłądnei jego wybrzeżem, ale okazuje się że to rezerwat i jest ogrodzony płotem pod napięciem, za który można spokojnie przejść i spotkać kozy, barany i jakieś bawoły czy coś takiego, fajny efekt…

znajduje się tu też latarnia morska i co ważne nie jak u nas płatne zwiedzanie, jest otwarta i można wchodzić za free

a to kajuta dowodzenia zamknięta i czynna…

a to już widok z góry, szkoda że nie jest słoneczna pogoda wrrr

latarnia zwiedzona i jedziemy dalej z jej szczytu widać było w oddali jakiś ruiny zamku więc decyzja taka aby tam pojechać, ale kurde pagórki tu naprawdę niezłę, pod samą latarnię był mega podjazd…ale zjad już to sama przyjemość ;), jedzimy i wpadamy w jakąś ścieżkę która gdzieś prowadzi ale okazała się być ślepa, jedynie co było fajne to mega widoczek na stary kamieniołom…

tam na dole z tego klifu młodzież sobie skacze do wody, jakieś 5-7 m buuaaa, widząc to i okolicę kierujemy się właśnie tam w ten punkt i poniżej to już foto na dole kamieniołomu…

woda piękna, i głębokość chyba mocna, kawałek dalej stare tory, naprwdę stare, kamieniołom już chyba długo nieczynny bo tory skorodowane na maksa…

a to już foto przy zamku który widać było z góry, niestety zamku nie zwiedzamy bo nie mamy jak zabezpieczyć rowerów,a dostęp z nimi do zamku zakazany, moja kłódka jest bez klucza bo został w Kołobrzegu w pokoju a kłódka Dyzia zablokowana złym szyfrem heh no i koc…

trasa dziś pokonana to ponad 80 km i zmęczeni jesteśmy bardzo mocno, sam się dziwie że jestem w stanie napisać to co napisałem :), trasa powrotna fajan bez deszczu, ale ciągle chmury i tyle, jedziemy na miejsce noclegowe bo głodni jak wilki po drodze przy prywatnej posesji kupuje swojskie ziemniaczki i cebule…w sklepiku już same resztki, ale się jeszcze załapaliśmy…

potem jeszcze do sklepu i efekt obiadu gotowy 🙂

golono pychotka to robota Dyzia 🙂 także dzionek zakończony pozytywnie, ale niestety powtórze się że brak słońca tutaj i chyba wszędzie jest dołujący…

spóźnione video ale jest 😉

06.09.2017 

Dziś to już ostatni dzionek na wyspie, niestety, a z drugiej strony nawet dobrze bo pogoda kolejny dzień nam nie sprzyja nie jest tragicznie ale przydło by się trochę słońca, a tu poranek znowu deszczowy…

poranek deszczowy, ale w momencie odjazdu z kampingu jest OK i nie pada, prom mamy o godzinie 17:30 więc sporo czasu postanawiamy do Nexo pojechać drogą okrężną i wstąpić jeszcze na plażę, co się udaje i na dodatek jeszcze się wykąpałem :), na plaży jakieś foto, no może nie jakieś bo to fany WRŚ, PL, Dani i moja 🙂

no jak plaża to też nie zabrakło izotonika Bornholmskiego 😉

wpadamy do Nexo i tak jeszcze za wcześnie ale widok obiecujący bo prom już czeka co prawda zamknięty jeszcze ale jest :),

korzystając z wolnego czasu jedziemy jeszcze na wybrzeże tym razem kamieniste i tam się posiłkujemy 🙂

 chwilę po tym jeszcze małe zakupy, jakieś upominki w pobliskiej budce, gdzie obsługa jest w języku polskim w końcu 😉

no ale nadszedł czas wejścia na prom…

rowerki też jadą, a raczej płyną z nami 😉

a tu na pokładzie już…Dyzio się trochę rozkleił i musiał sobie poryczeć 😉

a tu radość w sumie nie wiem z czego, ale radość 🙂

na pokładzie dziś tak buja mocno że w szoku byłem, zaczołem się bać i szukałem awiomarinu w sakwie :), załoga od razu zaopatrywała towarzystko w woreczki śniadaniowe heh 🙂

Dyzio już cały zielony w oknie siedzi buuuaaa 😉

ale lekarstwo się znalazło w sakwie awiomarin w płynie :), uwieżcie mi że poskutkowało, tak mi się przynajmnej wydawało 😉

płyniemy tak się bujając z lewa na prawa przez 4,5 godziny aż w końcu widzimy brzeg w PL, Kołobrzeg…

a tu już na brzegu i foto z łajbą w tle 🙂

godzina 22:20 ciemno, a łajba prezentuje się okazale, no to foto musi być 🙂

fotka równiez słynnego dzwona Kołobrzeskiego…

zasiadamy nasze rumaki i pędzimy do Sianożęt, gdzie mamy zaklepany nocleg, widząć latarnię morską kolejna fota 😉

a dalej molo oświetlone…i znowu fota 😉

tym oto akcentem dzionek zakańczamy i nasza wyprawa Bornholmska dobiega końca, plany były aby jutro pojechać wybrzeżem do Świnoujścia, ale patrząc na pogodę i prognozę rezygnujemy z dalszej jazdy bo co to za przyjemość kręcić w deszczu, więc jutro wsiadamy w pociąg i THE END 🙁 

 video z dnia dzisiejszego

07.09.2019 Kołobrzeg – Rybnik

Poranek mega mokry, niepiernicza deszczem jak z wiadra, ale kurde do Kołobrzegu trzeba się jakoś dokulać ;), kapoki na plecy i jadymy w deszczu i niezłym wietrze…dobrze że prom przypłynoł w dniu wczorajszym bo dzis to chyba byśmy na Bornholmie jeszcze koczowali 🙂

jest moc buuuaaaa, przygoda jest 🙂

morze przepięknie wzburzone widocznośc aż do sam Bornholm 😉 heh fale mega dziś na promie to by mi chyba awiomarin i izotonik nic nie pomógł 🙂 no ale jedziemy szczęśliwi 🙂

wiatr jak cholera, piasku na scieżce z plaży mnustwo, mimo że mokry to jak zawiewa to oczy trzeba zamykać, powaga niezła jazdaaaaaa

docieramy  do Kołobrzegu przekręcone całe 12 km al zmęczeni i zmoczeni jka po całym dniu jazdy, ale teraz już ogarnięci w pociągu, miód malina 😉

kawusia i takie tam co na zdjęciu nie widać i jazdaaaaa do domku, cali i zdrowi, a jutro niestety do robotyyyyy wrrrr, no ale wolne trza odrobić nie ma siły 🙂

 na chwilę obecna to wszystko, jedziemy dalej pociągiem do domciu, jak będzie wena twórcza to później jakieś podsumowanie się tu ukaże 😉

Dyzio synek dzięki Ci za towarzycho w tej rajzie!!!

przy okazji zapraszam na jego stronkę i stronę Wycieczek Rowerowych Śląsk – klik

video klip z deszczowego dnia 🙂

filmik całościowy 🙂

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: Undefined array key "pages" in /profiles/l/lu/luk/lukas-rybnik/lukas-rower.cba.pl/wp-content/plugins/facebook-messenger-customer-chat/facebook-messenger-customer-chat.php on line 117