2016,  rajzy kilkudniowe

Rybnik Go To HEL

 08.08.2016 pierwszy dzień odcinek Rybnik – Olesno

Startujemy z rybnickiego rynku o godzinie 5:30 w grupce trzyosobowej ja, Piotr Karolina, miał jeszcze kręcić z nami Diablo (Mariusz), ale niestety mocno skręcił rękę podczas uczestnictwa w zakończeniu Raciborskiego Rajdu dookoła Polski, dostał mocnego dzwona z kolegą Danielem i skończyło się to mocnym usztywnieniem ręki, pozdrawiamy Cię Diablo i będziemy pamiętać jak dojedziemy do miejscowości Piekło 🙂

Więc jedziemy, kierunek Rudy

Kotlarnia, Sławięcice i tu po przekręceniu ponad 40 km wpadamy na kawę do Baru, gdzie cykliści systematycznie się zatrzymują w trasie na Annaberg,

żniwa po drodze…

z tego miejsca kręcimy już bez przerwy ponad 2,5 godziny aż do miejscowości Olesno gdzie robimy dłuższy postój…

kręcimy dalej, natrafiamy na dar natury (ostrężyny) i korzystamy 😉

 dojeżdżamy do Olesna… 

i po przekręceni około 150 km dojeżdżamy do…

od tego miejsca dzieli nas już jakieś 20 km do założonego celu, celu i tak przekroczonego, ale dojeżdżamy i szukamy miejsca na nocleg, co niestety nie jest łatwe..

Piotr przy garach 🙂

wspomniałem wcześniej że szukaliśmy miejsca na namioty, udajemy się w pierwsze kolejności na teren kościoła parafialnego, ale niestety wszystko pozamykane na cztery spusty…

Jedziemy kawałek dalej i widzimy tabliczkę Sołtys w miejscowości Sokolniki udajemy się na posesję, dzwonię i otwiera jakaś kobieta, w samym staniku, szok, przedstawiam się grzecznie a ona chamskim głosem nie nie mamy miejsca, okazało się że to nie sołtys tylko jakaś kobieta, sołtysem tej mieściny jest Pan Zenon Kozłowski – pozdrowienia dla niego i wspaniałej gościnności jego lokatorki… więc trudno szukamy dalej, trafiamy na fajnie wyglądającą posesję…więc wchodzę, otwiera gość i pytam czy można by rozbić namiot na posesji odpowiada że nie ma problemu, woda jest tu, proszę zapukać jak coś nie ma problemu…super więc się rozbijamy…  

09.08.2016 odcinek Sokolniki – Licheń Stary dystans 140 km

Czas wstawać i pakować namioty, aby wyruszyć w drogę gdzieś koło godziny 7:00

no to ruszamy…

po drodze piękne wioski i drogi asfaltowe, ale nie zabrakło też niespodzianki…

jedziemy dalej…

i docieramy do Lichenia po przekręceniu 140 km 

w pierwszej kolejności szukamy noclegu, ale w pensjonacie aby dobrze doprowadzić się po wcześniejszej nocy spędzonej w namiocie, nocleg znajdujemy, szybka kąpiel i ruszamy na zwiedzenie Bazyliki… 

i flaga Ikry, koniecznie 🙂

10.08.2016 odcinek Licheń – Ostrowo k/Grudziądza dystans 140 km

Po spędzonej nocy w pensjonacie Poczty Polskiej bo tak się zwią i wygodnych łóżkach czas jechać dalej, więc zaczynamy kręcić około godziny ósmej…

więc jedziemy…trasa jak zwykle przemyślana aby ominąć główne drogi i jedziemy totalnie wioskami, gdzie można podziwiać tylko pola, uprawy….

mimo przemyślanej trasy to i tak trafiamy na niespodzianki 😉

po drodze fajny widok odlatującego bociana tuż nad naszymi głowami 😉

kręcimy i kręcimy przed siebie i w końcu docieramy do Torunia, gdzie się zatrzymujemy…

a tu już Starówka w Toruniu u kolega na tle Minionka, fotka za free 😉

jak Toruń to i postój przy kawce z piernikiem 😉

ostatnie pamiątkowe foto i czas kręcić dalej…

po spędzonych chwilach w Toruniu czas kręcić na zaplanowany częściowo nocleg w “dziczy” pod Grudziądzem jest mnóstwo jezior, gdzie zatrzymujemy się przy jednym z nich i tu niespodzianka to chyba najlepszy wybór, piękne miejsce, plaża, WC miejsce na ognisko…lepiej trafić nie mogliśmy…więc nie zastanawiając się długo rozkładamy namiociki…

11.08.2016 4 dzień wyjazdu odcinek Ostrowo – Malbork

Poranek piękny ale i bardzo zimny ledwo co tylko 8 stopni więc nie ma lipy ;), ale szybko się ogarniam i doprowadzam do porządku, w nocy mieliśmy gościa jak się okazało a był nim lis, porwał mi buty z skarpetkami i japonki, buty na szczęście odzyskałem 🙂 

i mała panorama, widok z namiotu 😉

no to ruszmy z tego urokliwego miejsca i kierujemy się na Malbork gdzie to nasz dzisiejszy cel.

a tu wszyscy razem

humory dopisują…

po drodze do Grudziądza Piotrowi strzela jedna szprycha w tylnym kole i musimy szukać serwisu w celu jej wymiany, samodzielna wymiana odpadała ponieważ pęknięta szprycha to od strony kasety…

wachowiec w roli głównej 😉

po naprawie szybki wyjazd pod Twierdzę, ale okazało się że obecnie jest tam jednostka wojskowa i brak wstępu…

po szybkich fotkach ruszamy dalej w kierunku Kwidzyna…

po drodze podczas chwilowego postoju ląduje na mojej sakwie chrząszcz polny 🙂 

i dobijmy do Kwidzyna…

po zwiedzeniu ruszamy dalej w stronę Malborka, ale Wiślaną Trasą Rowerową, postój a raczej ciekawość przy moście nad Wisłą…

kolejny postój na fotki robimy w Białej Górze…

dalej po drodze do Malborka zatrzymujemy się koniecznie przy nazwie miejscowości 🙂 PIEKŁO, z dedykacją do Mariusza (Diablo) 🙂

 i w końcu po przekręceniu trochę ponad 130 km zawitaliśmy  w Malborku…

12.08.2016 5 dzień trasy odcinek Malbork – HEL

pobudka jak zwykle wcześnie rano i ruszamy w trasę…

jeszcze przejazd obok zamku i dalej…

jedziemy w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego w celu uniknięcia głównych dróg…

pierwszy postój w miejscowości Nowy Staw gdzie pijemy pyszną kawkę 🙂

dalej już kierunek Jantar gdzie jak tylko się znalazłem to od razu kąpiel w morzu 😉

po schłodzeniu się kręcimy dalej na przeprawę promową w Mikoszewie…

dalsza trasa to już Gdańsk gdzie przejeżdżam drogą Elbląską obok firmy LOTOS gdzie pracuję…

jedziemy dalej z nadzieją, że zdążymy na 13:10 do centrum na prom w kierunku Helu, pędzimy i udało się ufff…

wcześniej jednak musieliśmy się przedrzeć przez tłum turystów co nie było łatwe…

i płyniemy…z Ikrą 😉

nie zabrakło też piwka na pokładzie 😉

spotkałem turystów rowerzystów spod Krakowa…

no i jesteśmy u celu HEL podbity jest nasz! 😉

w pierwszej kolejności udajemy na Cypel i wykąpać się 😉

 
ja z Piotrem wchodzimy Karolina nie 😉

foto z Ikrą 🙂

heh i foto z rowerem w majtach na plaży 😉

po spełnieniu swoich zachcianek udajemy się w poszukiwaniu pola na rozpicie się, ale niestety nie jest to takie proste na Helu ponieważ wokoło same rezerwaty a w nich obowiązuje zakaz biwakowania :(,

więc udajemy się na pole namiotowe…

dalej zwiedzanie miejscowości na pierwszy plan Latarnia morska…

dalej schrony i baterie z okresu wojny…

nie mogło też zabraknąć fotki przy kamieniu o nazwie Początek Polski 🙂

i w drodze powrotnej natrafiliśmy jeszcze na stary drewniany… 

13.08.2016 6 dzień odcinek Hel – Gdańsk

zbieramy się dość wcześnie rano bo już o 5:30 wstaliśmy i się zbieramy, gdzie o godzinie 7:15 ruszamy w w trasę do Gdańska przez Jastarnię, Władysławowo przez Trójmiasto do samego Gdańska…

standardowe wspólne foto przez miejscem noclegowym…

nie mogło tez zabraknąć fotki przed znakiem HEL 🙂

i dalej wybrzeżem pomykamy…na fotce widać ptaki 🙂 nie to nie ptaki tylko winserfingowce…

dalej z dobrymi humorami lecz mocno pod wiatr…

kręcimy piękną ścieżką w śród roślinności…

dalej ścieżka rowerowa, droga i kolej, drogi które prowadzą na HEL

po drodze piękne widoczki…

docieramy do Trójmiasta, Gdynia na początek, piękne miasto…

fotki, fotki 🙂

no i ja też 😉

i już jesteśmy w Gdańsku…

dzień kończymy w Gdańsku z noclegiem na dzielnicy Olszynka… 

14.08.2016 7 dzień – powrót i zwiedzenie Gdańska

Dziś dzięki uprzejmości jednej znajomej osoby w Gdańsku Olszynka ruszamy rano parę minut po siódmej do centrum miasta w celu jego zwiedzenia i dalej udania się na pociąg do Katowic..z tego miejsca raz jeszcze bardzo chciałem podziękować Pani Dorocie za udostępnienie mieszkania dla nas…

i ruszamy…

kierujemy się w kierunku mojego pracodawcy, gdzie szybko strzelam kilka fotek…

w Trójmieście można często zauważyć piękne znaki dla nas rowerzystów…

i dobijamy do centrum gdzie zwiedzamy go w przyśpieszonym tempie i bez natłoku turystów jak poprzedniego dnia…

nie mogło też zabraknąć fotki przy pomniku Naptuna…

fotki przy bramie głównej…

udajemy się jeszcze na Plac Solidarności przed Stocznią Gdańską…

i teraz to już kierunek Dworzec PKP bo do odjazdu pociągu coraz to bliżej…takim cugiem wracamy 🙂

Gdańsk Główny…

kierunek peron 2-gi

i na peronie przy “słynnym” Pendolino

 a tu już nasz pociąg…

i tu nasze i moje zaskoczenie, warunki w pociągu IDEALNE miejsce na rowery, miejsce dla nas, klimatyzacja, dostęp do sieci WiFi i 220V pięknie, tym razem IC muszę tu pochwalić 🙂

pełny luksus, jak prezes 🙂 ta relacja właśnie tu powstawała…

i nasze rowerki które to dojechały z Rybnika na sam Cypel Helu bez awarii…

Podsumowanie wyjazdu 

Nadszedł czas na podsumowanie mojej, naszej rajzy pod nazwą Rybnik Go To HEL 2016

Wyjazd ten wyszedł tak naprawdę dość spontanicznie bo w tym terminie już w zeszłym roku planowałem objazd województwa opolskiego dookoła jak to uczyniłem z województwem śląskim w 2014 roku, czemu taka zmiana, no właśnie…trasa dookoła opolszczyzny była, jest zaplanowana już do końca, zapięta na ostatni guzik, a ja tu zmieniam wyjazd na zupełnie coś innego, no ale cóż to sami ludzie tak nas weryfikują, HEL powstał w bardzo szybkim, krótkim czasie, trasa opracowana bardzo szybko i jak się okazało bardzo dobrze żeby nie użyć tu słowa perfekcyjnie…powstał dlatego aby na moim profilu FB czy stronie WWW „jakoś” to wyglądało prawda jest taka, że jeśli rozmawiasz z ludźmi i mówisz że coś tam planujesz, byłeś tu i tam mam tu na myśli wyjazd dookoła śląska i opolszczyzny to nie robi to na nich większego wrażenia, ale jak tylko plan zmieniłem że udaję się na HEL to sprawa już zupełnie inaczej wygląda i to mnie wkurza tak naprawdę, bo w sumie nie o to mi chodzi aby tu imponować czy coś w tym rodzaju, ale niestety takie życie i tak to ludzie odbierają, a jak się w sumie zastanowisz to porównując przekręcone kilometry czy spędzony czas na siodełku jest porównywalny, no ale jednak to inaczej brzmi…

OK ale wracając na podsumowanie HEL’u to na początku chciałem napisać w skrócie, że wyprawa MEGA udana biorąc pod uwagę wszystko, naprawdę wszystko pogoda perfekcyjna, trasa idealna, ekipa, Piotrek super gość do kręcenia, Karolina udowodniła, pokazała co potraf naprawdę super się jechało spędziło razem miło czas.

A więc początek trasy jak to bywa rozpoczynamy na rybnickim rynku o godzinie 5:30, gdzie zaczynamy kręcić w kierunku Rud, Ujazdu i dalej Strzelec Opolskich, aż do miejscowości Sokolniki, czemu, aż bo plan noclegowy był dużo wcześniej, ale kręciło się tak przyjemnie i bez zmęczenia, że właśnie dotarliśmy aż do Sokolników, gdzie szukamy noclegu, a raczej tylko trochę placu pod namioty, ale jak się okazuje nie jest to takie proste, w pierwszej kolejności uderzamy na farę, pod kościół, dzwonimy, obchodzimy go, ale cisza jak makiem zasiał, więc szukamy sołtysa we wsi, no i mamy go ale tu szok i zdziwienie jak otworzyła nam kobieta praktycznie naga, bo w majtkach i staniku, pytam  ją, mówię co i jak a ona tu hasło nie, nie ma takiej możliwości mamy tu wesele proszę przyjść w przyszłym roku, masakra jak dla mnie, myślę sobie trudno, szukamy dalej…natrafiamy na fajnie wyglądający ogródek, z domkiem już nie do końca, ale wchodzę pukam i drzwi otwiera mi gość pytam go, mówię co i jak a on bez problemu pewno macie tu dużo miejsca na ogródku, dam wam wodę do umycia się, pukajcie jak coś będzie potrzeba…aż miło się zrobiło, a widać że gościowi się nie przelewa, ale niestety tacy są ludzie dziś znajdziesz pomoc właśnie u takich niż u Bogackich, także rozbijamy namioty i odpoczywamy…

Drugi dzionek rozpoczynamy dość wcześnie bo o godzinie 7:30 już wyruszyliśmy w trasę, oczywiście nie obyło się bez skromnego podziękowania dla właściciela posesji, pozdrawiam go z tego miejsca jeśli tu trafi…czas kręcić, kierunek i cel to Licheń Stary który jest oddalony od nas ponad 150 km więc nie brzmi to optymistycznie w porównaniu że pierwszego dnia przekręciliśmy ponad 170 km z pełnymi sakwami, namiotami i śpiworami na tyle roweru…no ale cóż plan trzeba wykonać i jedziemy po trasie miejscowości takie jak Foluszczyki, Jelenie, Głuszyna, Opatówek, Golszek itd. w skrócie to same pola, lasy i wioski, gdzie jak nie masz coś w sakwie do przegryzienia czy odpowiednią ilość wody to możesz tego odcinaka nie przejechać, brak sklepów…ale udaje się dojeżdżamy do Lichenia gdzie nocujemy tym razem na poczcie polskiej, noclegowni…

Trzeci dzień, wyruszamy o godzinie 7:15 więc tez dość szybko, ale zważywszy na odległość jaką mamy do pokonani 180 km bo aż do samego Grudziądza to nie mamy wyjścia, ale plany weryfikujemy wspólnie i zmieniamy, skracamy dystans aby mieć więcej czasu dla siebie i czerpać przyjemność z kręcenia a nie tylko patrzeć na dystans jak największy i tym sposobem jedziemy w kierunku Piotrkowa Kujawskiego i dalej do Torunia gdzie go zwiedzamy, spędzamy trochę czasu na kawce i starówce, dalej jedziemy w kierunku wspomnianego już Grudziądza, ale szukamy miejsca noclegowego i jakieś 30 km od miasta patrzę na mapie fajne jeziorko o nazwie Wieczno Północne w miejscowości Ostrowo i tu okazuje się, że był to strzał w dziesiątkę, miejsce piękne, przygotowane pod ludzi, na miejscu toi toi całkiem starannie utrzymane, do tego plażowe przebieralnie, plaża, miejsce na ognisko no i woda, woda z której tylko ja skorzystałem gdzie o godzinie 21:30, piękna ciepła woda…

Wcześniej jednak licząc już po drodze na takie właśnie miejsce zakupiliśmy sobie kiełbaski i pod wieczór nie zabrakło też ogniska, było pięknie…

Podczas siedzenia przy ognisku zauważyłem przy namiocie grasującego lisa, od razu go pogoniłem, no ale cóż wrócił nocą i wyniósł mi buty i japonki których już nie odnalazłem, buty na szczęście tak J, także wieczór i noc ogólnie super spędzona, poranek jednak trochę zimy, zimny ale przy najmniej mobilizował do szybkiego ogarnięcia się…

Kolejny już dzień bo to już czwarty dzień naszego kręcenia korbą, wstajemy ogarniamy się i jedziemy w kierunku Grudziądza, gdzie udajemy się do centrum, wcześniej jednak musieliśmy znaleźć jakiś serwis rowerowy bo Piotrowi pękły dwie szprych w tylnym kole i wymiana ich bez zdjęcia kasety nie była możliwa, więc czekamy do godziny 10:00 aż otworzy się sklep…wpadamy do niego i naprawiamy rower, jedziemy dalej w kierunku Twierdzy, kilka fotek i dalej, plan był taki aby dojechać do Gdańska, bo to możliwe, ale zmieniamy go wspólnie i jedziemy przez Kwidzyn gdzie przystajemy przy Zamku i odbijamy do Malborka na wspaniały Zamek, zresztą na którym już w tym roku jestem drugi raz rowerem ;), ale koleżanka i kolega nie, więc jedziemy, po tej zmianie bałem się że nie zaliczymy planowanej miejscowości o nazwie Piekło dedykowanej koledze Mariuszowi o pseudonimie Diablo ;), ale udaje się i tu zajechać, Malbork, docieramy o godzinie 16:30 i szukamy noclegu ale tu kolejne zdziwienie co do cen, zdzierają jak tylko mogą w końcu natrafiam na Schronisko Młodzieżowe w szkole, gdzie zresztą już spałem kilka tygodni wcześniej jadąc z Raciborskim Rajdem dookoła Polski na odcinku Szczecin – Białystok, warunki bardzo przyjemne i cena również pod warunkiem używania swojego śpiwora…Kolejny dzień już piąty czas zacząć, plan szybki jazda szybka główni drogami do Gdańska i dalej na Hel czy mniejszymi miejscowościami bardziej atrakcyjnymi do Gdańska i dalej promem na Hel, decyzja nie trwała długo i nie była trudna do podjęcia, wybieramy małe miejscowości i kierujemy się do Nowego Dworu Gdańskiego gdzie dalej do miejscowości Jantar już nad samym morzem, nie mogłem sobie odmówić kąpieli, mimo że pogoda nie zachęcała do tego ja jako hmm niby mors wskakuję do niej i wow co tu dużo gadać jest pięknie…szybko kąpiel i jazda dalej do Sobieszowa gdzie czeka nas przeprawa promowa, fajna atrakcja, opłata 5 zł za rower i siebie i płyniemy „promem” ma druga stronę Wisły, od razu znajdujemy się w Gdańsku i dalej drogą w kierunku centrum, centrum ale dość daleko oddalonego, spieszymy się na prom, tramwaj wodny na godzinę 13:10, co wydaje się być realne, ale po dotarciu na Starówkę miasta humory i nadzieja prysły, tłumy ludzi nie można się przebić, trafiliśmy akurat na Jarmark Dominikański który to co roku trwa przez ponad dwa tygodnie, no ale w końcu udaje nam się dostać na pokład promu, udaje się tylko dlatego że był taki natłok ludzi na niego że się opóźnił ponad 10 minut, ale jesteśmy i płyniemy, super przeżycie, bajka…docieramy na HEL, mamy czas na szukanie miejsca na namiot, lecz tu to nie takie proste bo wokoło same rezerwaty gdzie obowiązuje zakaz biwakowania więc niestety lądujemy na polu namiotowym po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, ale była ona do przyjęcia jak by patrzeć na możliwość skorzystania z natrysków czy ubikacji…rozbijamy namiot i udajemy się na zwiedzenie miejscowości…

Dzień szósty rozpoczynamy tradycyjnie dość wczesnym rankiem i po ogarnięciu się kręcimy w kierunku Jastarni i dalej Władysławowa, jazda dość ciężka bo wiatr dawał mocno w kość, ale jakoś to przetrwaliśmy i dotarliśmy do Trójmiasta Gdyni, gdzie spędziliśmy trochę czasu na zwiedzanie, jazda w trójmieście to prawie sama przyjemność, cały czas ścieżki rowerowe jedne odcinki lepsze, jedne gorsze ale nie ma konieczności kręcenia między samochodami…tutaj przyszedł czas na załatwienie kolejnego noclegu, więc zabieram się na telefon i dzwonie…jeden, drugi, trzeci, dziesiąty, piętnasty telefon i okazuje się wszędzie że brak wolnych miejsc i tu mała załamka bo kolejny dzień z rzędu pod namiot i do tego nie wiadomo gdzie, ale wpadłem na pomysł zadzwonienia do firmy gdzie pracuję LOTOS i trafiłem na Panią kierownik, Pani Dorota gdzie sobie porozmawialiśmy i udostępniła nam mieszkanie służbowe na jedną noc co dla nas było zbawieniem, dziękowałem jej już kilkakrotnie, ale korzystając z okazji uczynię to ponownie dziękujemy Pani Doroto!!!

Po tak spędzonej nocy rano znowu wcześnie wstajemy aby udać się na pociąg powrotny do domu, bo to już niestety koniec naszej wyprawy, udaje nam się jeszcze w spokojnej atmosferze zwiedzić centrum Gdańska gdzie nie ma jeszcze natłoku turystów, co doświadczyliśmy dzień wcześniej, jesteśmy tez na placu solidarności pod bramą Stoczni i dalej już jedziemy na Dworzec PKP gdzie o godzinie 9:33 podjeżdża nasz pociąg bezpośredni do Katowic, i tu znowu moje kolejne zdziwienie tym razem pozytywne podjechał całkiem ładny cug, taki polskie Pendolino gdzie w środku pełny luksus jak dla mnie nic mi nie brakowało, miejsce na rower było, miejsce siedzące też, co prawda nie dla wszystkich, ale dla tych co mieli wykupiony bilet nie było z tym problemu J, a ja, my do nich właśnie najeżyliśmy…a więc jedziemy sobie bezpośrednim pociągiem do Katowic, gdzie w Katowicach postanawiamy jechać dalej do Rybnika z przesiadką, co się udaje mimo krótkiego czasu na przesiadkę, po drodze poznajemy ciekawych cyklistów, a na miejscu w Rybniku to już zupełna niespodzianka bo po wyjściu z pociągu czekali na nas Mariusz i Daniel, fajnie chłopaki że wpadliście nas tak przywitać było to fajne uczucie…

Także na tym naszą wyprawę kończymy i liczymy na kolejne 🙂 


Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: Undefined array key "pages" in /profiles/l/lu/luk/lukas-rybnik/lukas-rower.cba.pl/wp-content/plugins/facebook-messenger-customer-chat/facebook-messenger-customer-chat.php on line 117